wtorek, 10 października 2017

Kasandra

Rola Piłsudskiego w polskiej historii                        
                          
                  K  a  s  a  n  d  r  a
Polscy politycy odznaczali się w historii większości dużą krótkowzrocznym myśleniem i błędnymi decyzjami politycznymi. Byli naiwni, niedouczeni, nie potrafili myśleć perspektywicznie i brak im było myślenia analitycznego. Takim politykiem był Bolesław Krzywousty, Konrad Mazowiecki, Władysław Warneńczyk, Zygmunt Stary, jego syn Zygmunt August, Sobieski no i większość polskich magnatów. Swoimi błędnymi decyzjami politycznymi i historycznymi sprowadzili na Polskę wiele nieszczęść. Historycy o tym wiedzą, nie wie o tym szare społeczeństwo i kształcona obecnie młodzież. Inaczej natomiast postępowali władcy sąsiednich społeczności, Habsburgowie, Hochencolernowie, carowie rosyjscy. Dlatego nasz państwo systematycznie i powoli upadało, a tamte rosły w siłę.

    Obecnie ponownie gloryfikowany Piłsudski był jednym z gorszych polityków (według autora) i nie zasługuje na taką gloryfikację. To on swoją błędną polityką sprowadziła na Polskę II Wojnę Światową!  Historia to proces ciągły, zazębiający się, błędne decyzję zawsze owocują dalszymi błędami, czy wręcz katastrofami. Doznaliśmy tego na własnym ciele. Temat to szeroki i rozległy, trudno ująć go w krótkim eseju. Lecz spróbujmy.

   Na wstępie przytoczmy wypowiedź Piłsudskiego, daną na Zamku Warszawskim dnia 31 lipca 1019 r. hrabiemu Michałowi Kossakowskiemu.             
„Mamy takie nieocenione chwile, taką wspaniałą okazję dokonania na wschodzie wielkich rzeczy, zajęcia miejsca Rosji, tylko z odmiennymi hasłami, i wahamy się? Boimy się dokonać czynów śmiałych, choćby wbrew koalicji [...] Siły Rosji nie boję się. Gdybym teraz chciał, szedłbym teraz choćby do Moskwy, i nikt by nie zdołał przeciwstawić się mej sile. Trzeba jednak na to wyraźnie wiedzieć, czego się chce i do czego dąży. Oglądając się na humory cudze, nic nie zrobimy. [...] Zginę raczej, niźlibym miał z czasem rozpaczać, że mi zabrakło odwagi do wyzyskania może jedynej okazji wskrzeszenia całej wielkiej i potężnej Polski. [...] Potrzeba nam więcej wiary w nasze siły i więcej odwagi, inaczej zginiemy i nie zdołamy spełnić naszego zadania tak odgraniczyć Polskę od wrogów, żeby mogła wielkość swą wypisać nie drogą rewolucji i strasznych eksperymentów wschodu, lecz drogą ewolucji. Piętno niewoli kołacze nam w duszach. Mimo tysiącznych dowodów, jak potężna jest siła kultury polskiej i ile zdziałała ona w ostatnich latach, – podczas których Polska, jako państwo już nie istniała – boimy się dać jej zadania zbyt wielkie teraz, gdy siła kultury poparta została przez państwowość. I cóż z tego, że nasze pokolenie jest zgniłe, spodlałe w kolebce niewoli, za nim przyjdą nowe pokolenia i upomną się o warunki egzystencji lepsze niźli te, jakie niektórym z naszych obecnych tchórzów zdają się wystarczać.” (podkreślenie autora)

 „Można te niezwykle charakterystyczne dla Piłsudskiego słowa, wyrażające jego postawę życiową i wielokrotnie, przy rozmaitych okazjach i w różnych kontekstach powtarzane,
potraktować, jako wyraz niebezpiecznego na szczeblu Naczelnika Państwa romantycznego heroizmu, anachronicznej postawy zapatrzonego w dawnych bohaterów historii megalomana, który stawia się ponad społeczeństwem, by próbować ciągnąć je „za uszy” do czynów ponad jego siły i... potrzeby”
 Tak postępowanie Piłsudskiego i jego duchową sylwetkę widział i analizował główny jego antagonista, Roman Dmowski. Tak to widział, hr. Kossakowski.

Co wynika z tej wypowiedzi?  Piłsudski traktował polskie, wyniszczone wojną społeczeństwo, jako swoiste „mięso polityczne”, a uruchomione na drodze wojny, pozwoli mu na wyniesienia jego osoby na wielką postać historyczną, która pod pretekstem patriotycznej retoryki i rzekomo dyplomatycznych decyzji, ( konferencje w Helsinkach) stanie się czołowym i wielkim mężem stanu Europy Wschodniej. Chciał wykorzystać ledwo powstała Polskę dla swojej, prywatnej chwały. Sprzeniewierzył się tym samym swoim pierwotnym, pozytywnym działaniom. Tej jego ukrytej ambicji uległo ówczesna elita polityczna, obarczając go prawie nieograniczoną władzą. Brak kontroli nad nim ze strony otoczenia doprowadziło Polskę do przyszłej, wielkiej tragedii.

Jak to już autor w innym miejscu wyraził, wyprawa na Kijów była wielkim błędem. Uruchomiła proces politycznych awarii, który trwa do dzisiaj.  Piłsudski nie uwzględnił wielkiego potencjału bolszewików, którzy przecież przejęli po Rosji Carskiej i potencjał ludzki i materialny, dodatkowo także od pokonanych Białych (Denikin i Wrangel, Korniłow i inni). Ta wyprawa, podjęta mimo prób bolszewików (negocjacje w Mikaszewiczach i Białowieży) wynegocjowania pokoju, dość korzystnego dla Polski, została pojęta wbrew interesom Polski. Musiała wywołać reperkusje, czego nie trudno było już wtedy przewidzieć. Tym bardziej, że Polska nie dysponowała, wbrew poglądom Piłsudskiego, dostatecznego potencjału obronnego.

Na odpowiedź nie czekano długo. W połowie czerwca ruszyła nawała i już na początku sierpnia 1920 r. znalazła się pod Warszawą i Lwowem. Był to pierwszy w XX wieku, a może w historii, „Blitzkrieg”, który o mało nie skończył się „Finis Poloniae”! Uratowało nas nie wojsko, choć bohaterskie, które zostało zepchnięte pod Warszawę, Lwów, Ciechanów i dalej.
Uratowała nas ta nasza wojskowa klęska!!. Ruscy posunęli się tak daleko, że zawiodły „tyły”, które nie zdołały zaopatrzyć walczących wojsk, ale o tym historia nie mówi. No i uratował nas…. Stalin!!! co też historycy i publicystyka historyczna zataja. A była tak!!

A było rak. Pod konie lipca 1020 r. biuro polityczne (?) WKP(b).
(czy już się tak nazywał (?) wydało dyrektywę, by oddziały Jegorowa frontu południowo-zachodniego, łącznie z oddziałami I Konarmii Budionnego, ruszyły na pomoc Tuchaczewskiemu pod Warszawę. Rozkaz ten dotarł do oddziałów pod Lwowem 12-sierpinia 1920 r.(n. b. przechwycony przez polski wywiad Kowalewskiego) i został zignorowany przez …. Stalina, ówczesnego oficera politycznego armii ( oskarżono potem o niewykonanie tego manewru Trockiego (WKP(b) str.174) . Dzięki temu w lukę między armią Tuchaczewskiego, a Jegorowa, stojącą pod Lwowem, mogły wejść armie znad Wieprza i zadać armii Tuchaczewskiego „prawego sierpowego”. Nawiasem mówiąc, czemu publicystyka historyczna zataja, zarówno armia radziecka, jak i armia polska były źle zaopatrzone, źle umundurowana, przeważnie w „łachmanach”, bo inaczej być nie mogło. Armie polskie były wyczerpane, armie znad Wieprza, to była zbieranina ochotników i oddziałów zaciągniętych z innych frontów (od Sikorskiego, Iwaszkiewicza)       
słabo  wyszkolonych. Nie mówi się też, że dn. 12 sierpnia Piłsudski złożył na ręce premiera Witosa (chłop) dymisję, która nie została przyjęta, potem uszedł i próbował popełnić samobójstwo. Gdy front w wyniku ataku znad Wieprza został przełamany, to Piłsudski nagle pojawił się na froncie, a zwycięstwo przypisał sobie (architektem tego zwycięstwa był gen. Rozwadowski, co potem przypłacił śmiercią). Reasumując, nie ujmując bohaterstwu polskiemu żołnierzowi, to nie była zwycięska wojna, polskie wojsko nie odniosła wielkiego zwycięstwa, które uratowało Europę od bolszewizmu, choć rezultat był właśnie taki, lecz była to bitwa przegrana przez bolszewików i tak należy na to patrzeć. Ta przegrana przez nich wojna, a właściwie tylko bitwa, zaowocuje w przyszłości tragicznymi następstwami zarówno dla Rosji jak i Polsk.  
Niepotrzebnie gloryfikujemy nasze sukcesy, zamiast umiejętnie je analizować.

 Stalinowi to sprzeniewierzenia się rozkazowi pod Lwowem musiało ciążyć całe życie. Był sądzony i skazany na śmierć, ale się jakoś z tego wiwinął (też o tym fakcie historycy milczą). Bo taka jest natura ludzka, że porażki pamięta się całe życie i ciążą całe życie. Tak musiało być ze Stalinem. Tu leży tajemnica jego uporu przed oddaniem Polsce Lwowa w 1945 r. Nie zdobył go w 1920 roku. I ty leży tajemnica czystek w ZSRR za jego rządów. Zbyt wielu wiedziało o jego niesubordynacji. W walc o bezwzględną władzę, jaką toczył, musiał ze swej drogi usuwać tych, co znali jego tajemnicę. Nie musiał przecież przeciwników mordować. Mógł ich usunąć. Posłać na Syberię, jak to stało się ze zbuntowanymi eserowcami z 1918 r (Spiridonowa, Kamkow, Sawinkow). To było za mało. Oni wiedzieli. musieli, więc zginąć. W odpowiedniej chwili, w ewentualnej walce o władzę, mogli przecież ujawnić jego zdradę i się nią posłuży6ć.  Tego się zapewne Stalin bał. Tak to rozumie autor niniejszego.
Takie zatem decyzje wpływowych ludzi (zdrada Stalina) wpływają na historię.

   A Piłsudski?
Decyzja Piłsudskiego marszu na Kijów w 1920 roku owocuje ujemnie do dzisiaj. Ten sam efekt, jaki uzyskała Polska w wyniku klęski bolszewików pod Warszawą był do uzyskania drogą pokojową. Jak wyżej wspomniano, bolszewicy oferowali pokój i daleko wysunięte na wschód granice. Zgoda na ich ofertę, acz niepewną, podejrzaną, mało wiarygodną, była lepsza niż wojna.

Pokój zawsze się wygrywa, wojnę się wygrywa lub przegrywa.
Zgoda na propozycje Lenina przyniosłaby Polsce estymę w Europie, która była przeciwna tej wojnie, tak po stronie wielu rządów europejskich jak i opinii publicznej. Świadczą o tym protesty w wielu krajach, strajki dokerów, blokady portów, hasło „ręce precz od Rosji”. Zawarcie układu pokojowego z bolszewikami w 1919 roku przerwałoby wielowiekową wrogość między społecznością polską a rosyjską, przysporzyłoby Polsce uznanie na arenie międzynarodowej i pomogło w dalszych, korzystnych akcjach dyplomatycznych. Być może uniknięto by Rapallo i Locarno. W istocie układ pokojowy jest zawsze korzystniejszy i pewniejszy niż niepewna wojna. Piłsudski bał się podobno, mimo zawarcia układu z bolszewikami, napaści w przyszłości, co w istocie mogło nastąpić, Lecz wtedy Polska znalazłaby się w korzystniejszej sytuacji międzynarodowej, uzyskałaby poparcie międzynarodowe i hasło „ręce precz od Polski”, i miałaby czas na rzetelne przygotowania się do ewentualnej obrony. Ta napaść w istocie nastąpiła w 1939 r., ale jako odwet za tamtą wojnę. Polska, zatem wygrała bitwę, ale nie wojnę. Po tej wygranej pozostała w Rosji nienawiść do Polski, władz i społeczeństwa, która tli się nadal. Dlatego ustanowienie święta Wojska Polskiego w dniu 15 sierpnia było błędne, bo było skierowane przeciwko sąsiadowi. Takie święto powinno mieć wydźwięk  pozbawiony aluzji historycznych.

Nawiasem mówiąc, politycy rosyjscy próbowali wygasić po dojściu do władzy Gorbaczowa tę nieprzyjazną atmosferę. Dowodzi tego przyznanie się do mordu Katyńskiego, przekazanie dokumentów przez Jelcyna, wizyta Putina na Westerplatte w rocznice wybuchu II Wojny Światowej, jego dość przyjazne słowa. Wreszcie uporządkowanie miejsca kaźni i umowa o budowie cmentarza w 1984 r. i zbudowanie tego cmentarza. Kolejnym aktem było zorganizowanie przez władze Polskie i Rosyjskie wspólnej mszy świętej w 2010 roku. Wszystko to wróżyło trwałym unormowaniu relacji polsko-rosyjskich w duchu, jeśli nie przyjaźni, to w duchu zapomnienie i wybaczenia obopólnych waśni. Posłużył temu i wspólny dokument Patriarchy Cyryla i metropolity Michalika z 2012 r.
Stało sie jednak inaczej. Wrogość po obu stronach narasta i to bardziej z naszej strony.

Rosję czeka akt „katharsis” po tym wszystkim, co ją spotkało i co sprawili sobie i innym. Rosja była na dobrej drodze do tego aktu. Myśmy im w tym w pewnej mierze przeszkodzili.

                                  
                             S u w e r e n n o ś ć
Pojęcie suwerenności i jego ewolucja
„Suwerenność państw jest jednym z podstawowych terminów prawa międzynarodowego. Oznacza ona niezależność państwa, wyrażającą się w posiadaniu osobowości prawnej, stanowiącej najwyższą władzę na danym terytorium. Państwo suwerenne jest zatem w stosunkach międzynarodowych podmiotem prawa międzynarodowego. Władze państwowe mogą więc podejmować dowolne działania, takie, jakie uznają za najkorzystniejsze dla interesów danego państwa. Jednakże granicą wykonywania władzy suwerennej jest poszanowanie suwerenności innych, pozostałych podmiotów prawa międzynarodowego oraz norm, które przyjęły na siebie w wyniku podpisywania różnego typu zobowiązań prawno-międzynarodowych”„

Tak formuje to pojęcie Wikipedia. Prze II Wojną Światową Polska była w pełni suwerenna. I co z tego. Żyła w otoczeniu dwu wrogich organizmów, które zdusiły ją jak orzech w „dziadku do orzechów”. Nic nam z tej suwerenności nie przyszło. Bo na suwerenność zdobywać się może tylko wielkie i silne państwo, takie państwo jak Rosja, Chiny, USA, czy Japonia. Suwerenność dla innych państw jest iluzją. Dla Polski byłoby lepiej, by w latach międzywojennych nie była w pełni suwerenna, by była związana zależnościami z którymś z sąsiadów. Były takie próby związania się Polski Niemcami. To związanie było jednak niebezpieczne. O wiele lepsze byłoby związanie się z ZSRR. Były i takie namowy ze strony zachodnich aliantów w sierpniu 1939r. Polscy politycy nie zgodzili się. I to był historyczny błąd, który zaowocował napaścią, kosztował nas utratą niepodległości i określił dalsze losy. Istotą nie było samo wiązanie się wojskowe z ZSRR. Bano się takiego układu, bo ciążył strach przed zemstą za rok 1920. Należało jednak podjąć same negocjacje, prowadzić je w sposób przewlekły, może zawrzeć jakiś połowiczy, wstępny układ. Rzecz przecież polegał na tym, ażeby odwieść Hitlera od ataku na wschód. Politycy polscy zachowali się infantylnie, do końca nie wierzyli w napaść, nie przygotowali kraju i wojska do obrony. Nb. 28 wrześnie prezydent Mościcki udał się na urlop.
A układ Ribbentrop-Mołotow i poprzednie aktu agresji Hitlera wyraźnie wskazywały na możliwą napaść.

Stalin marzył o kolejnej wojnie imperialistycznej. Wolałby sprowokować napuścić Hitlera ku zachodowi. Niechby imperialiści sie wybili, a on wejdzie na zgliszcza. Takie pragnienie wynikało z doktryny bolszewików. Skoro to się nie udało z powodu oporu Polski, (bo tak należy oceniać tamte decyzje) to zawarł pakt z Hitlerem. Stalin wiedział, dlaczego Zachód kieruje atak Hitlera na Wschód. Układ R-M miał dla Stalina na celu odsunięcie linii przyszłego ataku, niezależnie, kto pierwszy zaatakuje, na zachód od Kijowa, Mińska i Leningradu. O tym się w publicystyce historycznej mało mówi, lecz taka myśl jest istotna. Można wyrazić i taką myśl przewrotną, że układ Ribbentrop- Mołotow uratował Polskę. Bo inaczej Hitler, przy starej granicy, po agresji, zdobyłby niechybnie Moskwę, a to oznaczało „Finis Poloniae”. Wszystkie nasze nieszczęścia na Wschodzie nie wynikały z samego układu R-M, lecz były wynikiem amoralności obu napastników i nie musiały mieć miejsca.

Wracając do pojęcia „suwerenności” należy stwierdzić, że upieranie się przy pełnej suwerenności państwowej jest niestosowne. Pełnej suwerenności nie ma żadne, nawet średnie państwo. Wszystkie są od siebie uzależnione. Co więcej, prostemu obywatelowi „suwerenność” nie jest do szczęścia potrzebna. Jemu jest potrzebna stabilna, dobrze płatna praca, bezpieczeństwo socjalne, stabilność gospodarcza, przyzwoite mieszkanie, dobrze funkcjonująca administracja, dostępne szkolnictwo i służba zdrowia i podobne dobra. Suwerenność to pojęcie miłe dla elit rządzących.  W dzisiejszym świecie nie mamy państwowości w pełni suwerennych, a dążenie do takiego stanu jest nie do zrealizowania. Najlepszym przykładem jest Unia Europejska, w której państwowe składniki zrezygnowały z takiego stanu na rzecz wspólnoty państwowej i prawnej. Zasadność takiego stanu dowodzi powstanie, w wyniku decyzji twórców Unii, wspólnota moralna, gospodarcza i kulturowa, oraz długotrwały pokój. Polska Ludowa nie była suwerenna, a jej brak doskwierał rządzącym. Wszelkie ujemne konsekwencje pochodziły nie z braku suwerenności, a z błędnej ekonomiki.
Owa błędność została doskonale opisana przez węgierskiego ekonomistę Janosa Kornaia w dziele „Ekonomia niedoboru”. Dotyczyła ona zresztą wszystkie demoludy.

                           Teheran i Jałta

Publicystyka historyczna, ta prolondyńska i obecna, wmawiała i wmawia społeczeństwu zdradę Polski przez polityków Zachodu w czasie konferencji w Teheranie i Jałcie. Decyzje tam zapadłe, uwarunkowane były nie złą wolą Churchilla i Roosvelta, którzy ulegli Stalinowi, a sytuacją strategiczno-polityczną świata i koniecznością szybkiego pokonania Niemiec Hitlerowskich i Japonii. Los Polski podporządkowany był tym wymogom. Decyzje tam zapadłe, łącznie z decyzjami Poczdamskimi, choć stale uznawane nadal przez publicystykę i polityków za zdradę
Polskich interesów, sprzedanie Polski ZSRR i inne bezeceństwa, były dla Polski prawie że zbawienne (tak uważa autor). Po krotce: dano nam Polską między dwoma rzekami, ludnościowo stabilną (także i po tragedii Żydów), dano jej dawne ziemie słowiańskie i Mazury i Gdańsk, odebrano ziemie wschodnie, które były, i mogły być nadal zarzewiem wojny domowej i zapewne by w końcu od Polski odpadły. To były decyzje niechciane przez polityków londyńskich, lecz obiektywnie korzystne, co dopiero dzisiaj jest widoczne. Co więcej, w wyniku tych decyzji Niemcy zeszły z pozycji mocarstwa do roli wielkiego, acz niegroźne państwa. Natomiast mocą decyzji, z1947 r. Sojuszniczej Rady Kontroli, zostało rozwiązane Państwo Pruskie, które wyrosło i zostało wykarmione w całości na ziemiach słowiańskich (od roku 939 r. poprzez Cedynię, 972 r. i dalsze wojny z Piastami, nieszczęsne sprowadzenie Krzyżaków, aż do roku 1045).
  
Nawet oddanie Polski pod parasol Radziecki okazał się korzystny. Ziemie Zachodnie zostały mocą umów oddane Polsce na 25 lat. To też jest przemilczane. Nie zawarto
źadnego układu pokojowego, Roszczenia Niemieckie nie wygasały. Tylko przynależność Polski do „obozu socjalizmu” było rękojmią naszego bezpieczeństwa granicznego. Dopiero spotkanie w 1989 r w Krzyżowej prem. Mazowieckiego z kanclerzem Kohlem ostatecznie sprawiło pogodzenie się Niemiec z utratą dawnych ziem.
Umowy więc Teherańskie i Jałtańskie (Poczdamskie) należy w perspektywie historycznej uznać za korzystne dla Polski. Mamy Polskę między dwoma rzekami „ewieges Poland” I mamy na zachodzie przyjazne państwo, jak nigdy w historii. Czy potrafimy to cenić?

Za zachodnią granicą wymarła już społeczność, która zadała światu, Żydom i Polsce cierpienia i wielostronne straty wprost niepowetowane. Wyrosło drugie, trzecie i wyrasta czwarte pokolenie Niemców i Europejczyków, dla których II Wojna Światowa to prawie nieznany ląd.
To ludzie, którzy tej wojny nie przeżyli, a znają ją z literatury i to właściwie literacko. A to nie to samo. Szczególnie ogromna większość młodych Niemców godzi się na „status quo” obecnej sytuacji politycznej, granicznej i wszelkiej innej. Wysoka rola Niemiec w obecnej Unii Europejskiej i ich rola gospodarcza jest satysfakcjonującą dla nich ideologią.

Społeczeństwo Niemieckie i władze Republiki stały się przyjaźnie nastawione do Polski i Polaków. I to jest też naszą wielka zdobyczą historyczną. Nigdy w historii tak nie było. Dlatego to ich do nas nastawienie i nasza pozycja polityczna w Europie, także za sprawą polityków niemieckich, to swoiste odwrócenie historii. Szkoda, że nie stało się tak w stosunkach z Rosją. Państwo otoczone przyjaciółki jest bezpieczniejsze. Zapewnia to nam Unia Europejska i N ATO, choć ta pozycja to swoiste zapewne ograniczenie „suwerenności”.

Mimo wielu zastrzeżeń do podjętych decyzji politycznych  i gospodarczych ostatnich 27 lat, należy uznać, że historia wreszcie nam sprzyjała. Zgodnie jednak z filozofią Hegla zaanektowaną przez marksizm, zjawiska i procesy, bywa, że zamieniają się w swoje przeciwieństwa. Autorowi niniejszego wydaje się, że obecnie mamy do czynienia z taką przemianą. A zaczęła się ona tragiczną katastrofą pod Smoleńskiem, zawinioną, jak wiele innych naszych nieszczęść, przez nas samych, przez naszą utrwaloną, polska niefrasobliwość, która tyle razy przejawiała się w historii. Nasze nieszczęścia lubimy przypisywać innym, zapominając, ze my sami jesteśmy sobie winni.

W obecnych działaniach politycznych doszukać się można
punktu zwrotnego historii. Konflikty z Unią Europejską,
wynikające z naszym pojęciem „suwerenności”, wysuwanie roszczeń finansowych w stosunku do Niemiec i Rosji, stosunek władz w odniesieniu do uchodźców, to owe punkty zwrotne, odwracające nasze relacje polityczne z otoczeniem europejskim. Uruchomiony został demon podobny do tego, jakiego uruchomił Piłsudski w Kijowie.  I tak, uruchomienie w umysłach Polaków, młodych Niemców i Rosjan, wygasłych lub wygasających już animozji do Polski, mogą na nowo zostać uruchomione i utrwalić się na pokolenia, jeśli nie zostaną w porę zaniechane. Raz uruchomione mogą narastać, potęgować i zaowocować w przyszłości dalszej lub nawet bliższej katastrofalnymi następstwami. W obecnej polityce widzieć należy małostkowe lekceważenie dalekosiężnego, interesu politycznego i historycznego Polski. Także prosta analiza stanu umysłów społeczeństwa, jego słabość polityczna, brak zwartej i inteligentnej opozycji, wróżą jak najgorzej. Agresywność nosicieli nowej ideologii, ich władcza pazerność, nieprzewidywalność prowadzi do utrwalenie stanu naszej niekorzystnej pozycji politycznej w Europie. Obraz może zacząć być podobny do tego z początków naszej państwowości 1918 r. A co się po tym stało, jak toczył się dalszy proces historii, to wiedzą tylko nieliczni jeszcze świadkowie perspektywicznie myślący.     
Czy zatem tytuł tego eseju jest poprawny?






















czwartek, 28 września 2017

Katastrofa



        Brońmy dobrego imienia prezydenta Lecha Wałęsy.                              
                          
                       K a t a s t r o f a

Francuski uczony, matematyk, Rene Thom, opracował w latach siedemdziesiątych 20 w. teorię katastrof, która głosi, że w układach ciągłych, w których dokonuje się ewolucja, polegająca na nakładanie się na siebie drobnych zmian, a więc w układach dynamicznych, dochodzi do sytuacji nagłej przemiany pod wpływem kolejnego bodźca, czy zmiany stanu. Powstaje nieciągły efekt z ciągłych przyczyn. Przez katastrofę należy rozumieć zatem gwałtowne, nagłe przejście badanego układu od starego stanu do nowego stanu. Nie musi to by stan gorszy od poprzedniego, lecz stan inny, czeto lepszy, tyle, że następuje on nagle. Przykładem może być uderzenie pioruna, które jest wywołane powolnym nagromadzeniem się ładunków w powietrzu, których przekroczenie powoduje wyładowanie, lub  t. zw. zmęczenie materiału, które powoduje nagłe przerwanie ciągłości. Innym przykładem, dodatnim, jest n. p. poród, a więc nagła zmiana w czasie ciąży, która zostaje wywołana narastaniem drobnych zmian hormonalnych w ciele rodzącej.
Teoria katastrof odnosi se głównie do układów mechanicznych, lecz ma także zastosowanie w ekonomii (kryzysy), historii (rewolucje), czy psychologii. W psychologii za zjawisko „katastrofy” uznać można stan, który pojawia się w psychice człowieka, jako „iluminacja” lub „olśnienie”, tak określane w nauce. Zjawisko to ma polegać na pojawienia się w psychice gotowego rozwiązania danego problemu po dłuższym okresie nieświadomego rozwiązywania tego problemu lub medytacji nad zagadnieniem. Wyrazić je można mianem „eureka”. To właśnie iluminacji doznał zapewne św. Paweł pod Damaszkiem, kiedy usłyszał głos, „czemu mnie prześladujesz”. Był faryzeuszem, który brał udział w prześladowaniu chrześcijan. Poznawał zapewne jednak naukę Chrystusa, do której z czasem się przekonał, aż nadszedł moment, kiedy uznał, że jest właściwie chrześcijaninem. Wtedy nastąpił nagły przewrót w jego psychice opisany w Dziejach Apostolskich przez św. Łukasza.
Takiej iluminacji, czy olśnienia, doznaje chyba każdy człowiek, nie na taką miarę, oczywiście. To zjawisko psychiczne bywa motywatorem twórczości naukowej, czy artystycznej, lub powoduje nagłe podjęcie życiowej decyzji, gdy nagle pojawia się w psychice. (autor niniejszego doznał takiego zjawiska w życiu co najmniej trzy razy) Na podstawie jednej takiej iluminacji powstał patent, umieszczony w Internecie)
W portalach internetowych, opisujących układania w 1980 r.   t. zw. „postulatów strajkowych” w grupie organizatorów strajków w Stoczni Gdańskiej, autor nie znalazł informacji, od kogo personalnie pochodzą poszczególne postulaty. Nie znalazł szczególnie autora pierwszego postulatu, żądającego zgody władz na powstanie NSZZ, nazwanego „Solidarność”. A ten postulat, zaaprobowany przez ówczesną władzę, stał się czynnikiem, który wywołał w Polsce, a potem i w Europie, a może w całym świecie ową „katastrofę” społeczna i polityczną, którą dzisiaj nazwać można śmiało „katastrofą historyczną” w dobrym tego słowa znaczeniu i w rozumieniu Rene Thoma.
Dopiero w ostatnim czasie autor niniejszego odkrył na jednym z portali internetowych wypowiedź jednego z uczestników tamtych wydarzeń, że autorem wprowadzenia tego postulatu do żądań Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w Stoczni Gdańskiej w 1980 r. był nie kto inny, jak właśnie prez. Lech Wałęsa. To on doznał owego „olśnienia”, które spowodowało wprowadzenie tego postulatu do listy żądań, było także swoistą „katastrofą” i w rezultacie doprowadziło do dziejowej, niespodziewanej „katastrofy” historycznej. Co stało się dalej, to wiadomo. Obecność pierwszego postulatu w uzgodnieniach gdańskich, autorstwa prez. Lecha Wałęsy, podniosło z „kolan”  społeczeństwo, poczęły masowo powstawać założycielskie komitety  związku. To też była właśnie „katastrofa „ Chociażby za ten jeden błysk „iluminacji” Lecha Wałęsy należy mu się chwała. Bez tego postulatu historia Polski, a może i Europy, nie zatoczyłaby koła.
Społeczność polska nie wprowadziła do świadomości świata w ciągu historii wiele znaczących postaci takich, które w świecie utożsamiane by były z Polską. A to właśnie historyczne nazwiska, szczególnie pozytywne, utrwalają pamięć i opinię o danym narodzie. My takich mamy niewiele. A nazwiska tych, których mamy, nie potrafimy eksponować, a wielu i szanować. Tak jest właśnie z prez. Lechem Wałęsą. Jeśli były i są w stosunku do niego jakieś zastrzeżenia, czy ma na swoim koncie jakieś grzechy, (kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień), to należy je pomijać, czy tuszować, bo jego postać i nazwisko jest dla Polski „ikoną”, którą należy eksponować, mimo jakichkolwiek zastrzeżeń. Dlatego nagonkę na niego, wyrażaną przez kogokolwiek, należy uznać za przejaw zwykłej zawiści, polskiej zawiści, szczególnie tych, którzy uznają, że to oni powinni zostać wyróżnieni przez historię, a Lech Wałęsa im w tej materii przeszkodził. Dotyczy i tych, którzy wtedy współuczestniczyli w wydarzeniach minionych, jaki takich, którzy próbują obecnie pomniejszyć rolę prez. Lecha Wałęsy, by zaistnieć publicznie lub wywyższyć swoją postać. Historia jest jednak sprawiedliwa, pozostaną w niej ci, co przyczynili się do pozytywnych zmian w dziejach.   Napisał UP72156









                            


niedziela, 2 lutego 2014

Moje opinie II



                                              Odpowiedź  Piotrowi Zychowiczowi


Pan Piotr Zychowicz opublikował publikację "Pakt Ribbentrop - Beck",  analizującą sytuację polityczną Polski  przedwrześniowej. Uznał, że Beck, zamiast zawierać układ z Anglią i Francją, skierowany przeciwko Hitlerowi, co w istocie sprowokowało tego do zaatakowania Polski, powinien zawrzeć układ z Hitlerem i z nim pójść na Rosję.

Przez kilka lat Beck flirtował politycznie z Hitlerem, w końcu niespodzianie zmienił front i zawarł układ obronny z Anglią i Francją przeciwko Niemcom. Autor książki ma całkowitą rację, że  Zachód we własnym interesie wepchnął Polskę w kleszcze Hitlera, licząc, że odsunie to od nich wojnę, bo spodziewali się, mimo wypowiedzenia jemu wojny, że on zachowa się w stosunku do nich "rycersko". Wszak wepchnięcie Polski w ramiona Hitlera to  nic innego, jak przybliżenie Niemiec do granic ZSRR i o to chodziło. Ruscy o tym przecież wiedzieli i dlatego zawarli pakt Ribbentrop - Mołotow, nie dlatego by zagarnąć kawałek Polski, choć i o to Stalinowi  chodziło przy okazji, jako zemsta za klęskę w 1920 roku, lecz przede wszystkim, by odsunąć granicę przyszłego ataku Niemiec dalej na zachód. Gdyby nie to, to Hitler dotarłby pod Kijów i  Mińsk, zorganizowałby oddziały pomocnicze ukraińskie i białoruskie i - być może - z marszu poszedłby dalej, lub poczekałby do wiosny. Padła by Moskwa i Stalingrad, Kaukaz przyjąłby Niemców z otwartymi ramionami..Oczywiście, znając zachowanie się Niemców, los Polaków na wschodzie byłby podobny, jak w Polsce centralnej. Należy więc przyjąć, że "nóż w plecy" Polsce nie był dla nas najgorszy, odsunął linie przyszłego ataku na Rosję dalej na zachód, co w rezultacie uratowało Polskę, jeśli nie politycznie, to biologicznie.Oskarżamy bolszewików, że eksterminowali Polaków, są to nasze polskie bóle, lecz tak naprawdę to oni nie uparli się specjalnie na nas, wybili miliony innych nacji, nas w większości rozwłóczyli po całej Rosji, co pozwoliło potem stworzyć dwie formacje wojskowe.Za ekstraktację naszych oficerów i inteligencję współwinny jest i rząd na emigracji, który nie ujął się za tamtejszą Polonią i oficerami, wszak Polska nie była w stanie wojny z Rosją Radziecką i interwencja była możliwa i konieczna.Należało powołać się na dokument wręczony przez Mołotowa  ambasadorowi Grzybowskiemu, zapowiadający "opiekę nad ludnością" . Gdyby Niemcy dotarli do granic przedwojennej Polski, to tamtejszych Polaków spotkałby ten sam los, co tych w pozostałej części Polski. Rękoma Ukraińców i samych Niemców spalona by nas w piecach.

Pakt Ribbentrop - Beck  nic by nie zmienił. Niemców przyjmowano by może z otwartymi ramionami, chyba  że zachowywaliby się tak, jak opisuje Paweł Zachowicz, lecz  co do nas można mieć wątpliwości.W latach 1919 - 20 nie udało się Piłsudskiemu stworzyć federacji państw między Polską, a  Rosją. Pacyfikowano Ukrainę w latach dwudziestych i trzydziestych, niszcząc cerkwie prawosławne. Tereny zajęta przez Polskę  nie akceptowałyby naszego przewodnictwa. . A po pełnym zwycięstwie Niemcy zabrali by się za Polskie wojsko przy pomocy np. Ukraińców i innych.  Zachód byłby raczej zadowolony, że  Niemcy zapchali sobie gęby na wschodzie i nie kwapią się do wojny  na zachodzie, Hitler  dał by im spokój, tym bardziej, że tereny zajęte musiałby administrować i zagospodarować i miałby - mimo wszystko - do czynienia z rozległą partyzantką.. Ataku ku zachodowi zapewne by nie było, jak to oczekuje Piotr Zychowicz. Pan Piotr Zychowicz opublikował publikację "Pakt Ribbentrop - Beck",  analizującą sytuację polityczną Polski  przedwrześniowej. Uznał, że Beck, zamiast zawierać układ z Anglią i Francją, skierowany przeciwko Hitlerowi, co w istocie sprowokowało tego do zaatakowania Polski, powinien zawrzeć układ z Hitlerem i z nim pójść na Rosję.

W istocie nasze tragiczne dzieje dwudziestowieczne to dzieło Piłsudskiego..W 1919 roku toczyły się rokowania między wysłannikiem Lenina - Marchlewskim, a przedstawicielami Piłsudskiego na temat  pokoju. Lenin chciał oddać Polsce ziemie w granicach prawie I  rozbioru w zamian za pokój. gdyby Piłsudski te propozycje przyjął, mielibyśmy, zresztą niepotrzebnie, tak obszerną Polskę, że w jej rama można by zrealizować koncepcję Piłsudskiego Polski federacyjnej, a w Rosji mielibyśmy państwo stosunkowo przyjazne. Inna rzecz, czy te propozycje były szczere. Czerwona Rosja ledwo funkcjonowała. Miała na karku i Denikina i Kołczaka, potem Machno i tambowszczyznę.  Być może miała zamiary odwetowe, lecz w tamtej sytuacji Polski, rok po odzyskaniu niepodległości, propozycji nie mogło być lepszej. Pokój jest lepszy od wojny, pewniejszy. Było więcej czasu na odbudowę i przygotowanie militarne na wypadek odwetu. Poza tym nie funkcjonował by do dzisiaj w Rosji polonofobia, jaki i u nas rusofobia, To nieszczęście funkcjonuje do dzisiaj. Historia potoczyłaby się inaczej, korzystniej. Ówczesne zwycięstwo było raczej spowodowane błędami bolszewików, co autor w innym miejscu dokumentował.. Natomiast nie było to zwycięstwem politycznym, co wyrzucano Piłsudskiemu. Tamten błąd strategiczny zaowocował dalszymi, wśród nich jest i II Wojna.

Uniknąć napaści Niemiec Hitlerowskich można było inaczej. Tego Pan Zachowicz nie analizuje. Może by i na ten temat pofantazjowałby rasowy historyk? Co należało uczynić? Właśnie wejść w porozumienie z Rosją Radziecką, co ich dyplomacja  sugerowała, a Churchill doradzał. Polski strach prze bolszewikami, pochodna wojny 1920 roku, przeważył. Rokowania mogły się toczyć wiele tygodni, należało je tak opóźniać, by sam układ został zawarty, w chwili, gdy na atak było już za późno, ze względu na pogodę, nie sprzyjającą użycie sprzętu mechanicznego. Takie rozwiązanie leżało w interesie Rosji Radzieckiej. Bali się sami wojny z Hitlerem, przewidywali ją, nie byli do niej przygotowani, chociaż gotowi byli w przyszłości zaatakować Niemców. Liczyli na atak Hitlera na Zachód, na nową wojnę imperialistyczną, na wzajemne wybicie się, co pozwoliło by im potem wejść na "gotowe". Lecz Zachód, świadomy tego, musiałby się solidnie przygotować i militarnie i dyplomatycznie, co mogło odstraszyć kolejny raz Hitlera i zaniechałby ataku. Wojny mogło by wtedy nie być. W tej sytuacji Niemcy musiałyby się załamać ekonomicznie.Należy dodać, że sam pakt Ribbentrop- Mołotow, jak to się na ogół przyjmuje, nie był przyczyną wojny. Plan ataku na Polskę przygotowywano w dowództwie Wehrmachtu już od 11 marca 1939 roku, a decyzja Hitlera ataku na Polskę zapadła zaraz po wizycie Becka w Anglii. Tak więc pakt z Rosją był tylko efektem już zapadłej decyzji i jago zawarcie nie decydowało o wybuchu samej wojny. Tylko indolencja polskich polityków sprawiła, że pakt ten był taką "niespodzianką", i tłumaczyli swoją klęskę  "nożem w plecy".

Wojna była  niezbędna, szczególnie Hitlerowi i jego oligarchom. Po uniknięciu wojny Polska pozostałaby w starych granicach, o czym marzyli politycy londyńscy, co nie byłoby wcale korzystne dla Polski. I  Ukraina i Białoruś w końcu odpadały by od nas, chyba że uzyskałyby rozległy samorząd, czego nie były zdolne zapewnić im rządy sanacyjne, a niemczyzna trapiłaby Polskę nadal. W wyniku olbrzymich wojennych ofiar  biologicznych i materialnych, oraz "opiece" radzieckiej udało się odepchnąć niemczyznę raz na zawsze poza polskie granice, pozostała tęsknota za ziemiami wschodnimi, Lwowem i Wilnem.

Dzisiaj nastał czas gloryfikacji żołnierzy wyklętych. Należy im się uszanowanie za ich determinację i ofiarność, lecz w ówczesnej sytuacji politycznej, ustalonej militarnie i politycznie przez ówczesne gremia dowódcze, ich walka nie miała żadnych szans powodzenia. Narażała ich na prześladowania, wyroki śmierci, więzienia.Ich dowódcom, podobnie jak premierowi Beckowi, zabrakło wyobraźni. Nakazując im walkę podziemną wpychali ich w paszczę NKWD i bezpieki, co dało się łatwo przewidzieć. Najlepszych synów  narodu narazili na wyniszczenie. Może i na ten temat należało by napisać  krytyczną publikację. Dnia 17 stycznia, winowajca gen. Okulicki, właściwy inicjator Powstania Warszawskiego, wydał rozkaz rozwiązania Armii Krajowej, lecz jednocześnie zalecił schować broń i powstrzymać się z ujawnianiem. Był to czytelny znak dla NKWD, jakie są zamiary podziemia i spowodowało prześladowania. Ówczesne działania zbrojne podziemia nie miały żadnych szans powodzenia. Pozbawiły Polskę dziesiątków  tysięcy pokojowej opozycji, która mogła wzbogacić po latach działania tworzącej się opozycji, wyrastającej z pnia poza-sanacyjnego.

Zachowanie się działaczy londyńskich, krytykowanych przez Cat-Mackiewicza, to w prostej linii kontynuacja sposób myślenia Becka. Podobnie można ocenić działanie np. gen. Andersa, który dla własnej satysfakcji organizował siatki szpiegowskie na terenie Polski, nie przynoszące efektywnych zysków londyńskiej opozycji, a narażały bohaterów czasu wojny na prześladowania i wyroki śmierci, np. rotmistrza Pileckiego, czy Szendzielorza. Temat ten wymaga gruntownego, krytycznego omówienia. Bo to są błędy rodem z rozumowania Becka. Publikacja Piotra Zychowicza w drugiej części jest istotnie wartościowa i zawiera rzetelną analizę błędów polskich polityków ówczesnej Polski. Są to nie jedyne błędy, dobrze, że ktoś miał odwagę je podać pod rozwagę. Zresztą podobnie oceniali Becka polscy bolszewicy okresu PRL-u.
UP72156

Post skriptum:
 Polscy politycy wszelkiej maści popełniają kolejny  tragiczny błąd. Promują Ukrainę dla Unii Europejskiej. Jeśli Ukraina wejdzie do Unii, będziemy mieli na karku setki tysięcy Ukraińców w Polsce, którzy zorganizują ugrupowania nacjonalistyczne w Polsce, zorganizują terroryzm, odbiorą Polakom pracę, bo będą tańsi, może zaczną prześladować resztki Polonii ukraińskiej, a my nie będziemy mieli śmiałości się przeciwstawić
Nikt się nie ujmie za nami, Europa uzna, że to nasz lokalny problem. W dodatku narazimy się do reszty Rosji, .Rusofobia polska jest niezniszczalna, tragedia smoleńska dodała jej bodźca. czas najwyższy, by się jej pozbyć i  żyć z Rosją w przyjaźni. Za lat dwadzieścia będziemy właśnie do Rosji wybierali się na "saksy", bo to będzie wielkie mocarstwo. Nie życzmy jej niczego złego. Zostawmy jej Ukrainę. Uchroni nas to od katastrofy narodowościowej i politycznej. Zabiegi o Ukrainę to poważny błąd. Już i tak w czasie historii przyniosła nam wiele kłopotów. Dbajmy lepiej ochronę resztek polskości w ich kraju, a tego nie robimy.
Taki jest pogląd autora tych słów.

Cień trolla znajduje się pod blogiem  "Odpowiedź Piotrowi Zychowiczowi"






:

Odpowiedź

 Odpowiedź                   

                         Odpowiedź  Piotrowi Zychowiczowi


Pan Piotr Zychowicz opublikował publikację "Pakt Ribbentrop - Beck",  analizującą sytuację polityczną Polski  przedwrześniowej. Uznał, że Beck, zamiast zawierać układ z Anglią i Francją, skierowany przeciwko Hitlerowi, co w istocie sprowokowało tego do zaatakowania Polski, powinien zawrzeć układ z Hitlerem i z nim pójść na Rosję.

Przez kilka lat Beck flirtował politycznie z Hitlerem, w końcu niespodzianie zmienił front i zawarł układ obronny z Anglią i Francją przeciwko Niemcom. Autor książki ma całkowitą rację, że  Zachód we własnym interesie wepchnął Polskę w kleszcze Hitlera, licząc, że odsunie to od nich wojnę, bo spodziewali się, mimo wypowiedzenia jemu wojny, że on zachowa się w stosunku do nich "rycersko". Wszak wepchnięcie Polski w ramiona Hitlera to  nic innego, jak przybliżenie Niemiec do granic ZSRR i o to chodziło. Ruscy o tym przecież wiedzieli i dlatego zawarli pakt Ribbentrop - Mołotow, nie dlatego by zagarnąć kawałek Polski, choć i o to Stalinowi  chodziło przy okazji, jako zemsta za klęskę w 1920 roku, lecz przede wszystkim, by odsunąć granicę przyszłego ataku Niemiec dalej na zachód. Gdyby nie to, to Hitler dotarłby pod Kijów i  Mińsk, zorganizowałby oddziały pomocnicze ukraińskie i białoruskie i - być może - z marszu poszedłby dalej, lub poczekałby do wiosny. Padła by Moskwa i Stalingrad, Kaukaz przyjąłby Niemców z otwartymi ramionami.. Oczywiście, znając zachowanie się Niemców, los Polaków na wschodzie byłby podobny, jak w Polsce centralnej. Należy więc przyjąć, że "nóż w plecy" Polsce nie był dla nas najgorszy, odsunął linie przyszłego ataku na Rosję dalej na zachód, co w rezultacie uratowało Polskę, jeśli nie politycznie, to biologicznie.  Oskarżamy bolszewików, że eksterminowali Polaków, są to nasze polskie bóle, lecz tak naprawdę to oni nie uparli się specjalnie na nas, wybili miliony innych nacji, nas w większości rozwłóczyli po całej Rosji, co pozwoliło potem stworzyć dwie formacje wojskowe.Za ekstraktację naszych oficerów i inteligencję współwinny jest i rząd na emigracji, który nie ujął się za tamtejszą Polonią i oficerami, wszak Polska nie była w stanie wojny z Rosją Radziecką i interwencja była możliwa i konieczna.Należało powołać się na dokument wręczony przez Mołotowa  ambasadorowi Grzybowskiemu, zapowiadający "opiekę nad ludnością" . Gdyby Niemcy dotarli do granic przedwojennej Polski, to tamtejszych Polaków spotkałby ten sam los, co tych w pozostałej części Polski. Rękoma Ukraińców i samych Niemców spalona by nas w piecach.

Pakt Ribbentrop - Beck  nic by nie zmienił. Niemców przyjmowano by może z otwartymi ramionami, chyba  że zachowywaliby się tak, jak opisuje Paweł Zachowicz, lecz  co do nas można mieć wątpliwości.W latach 1919 - 20 nie udało się Piłsudskiemu stworzyć federacji państw między Polską, a  Rosją. Pacyfikowano Ukrainę w latach dwudziestych i trzydziestych, niszcząc cerkwie prawosławne. Tereny zajęta przez Polskę  nie akceptowałyby naszego przewodnictwa. . A po pełnym zwycięstwie Niemcy zabrali by się za Polskie wojsko przy pomocy np. Ukraińców i innych.  Zachód byłby raczej zadowolony, że  Niemcy zapchali sobie gęby na wschodzie i nie kwapią się do wojny  na zachodzie, Hitler  dał by im spokój, tym bardziej, że tereny zajęte musiałby administrować i zagospodarować i miałby - mimo wszystko - do czynienia z rozległą partyzantką.. Ataku ku zachodowi zapewne by nie było, jak to oczekuje Piotr Zychowicz. Pan Piotr Zychowicz opublikował publikację "Pakt Ribbentrop - Beck",  analizującą sytuację polityczną Polski  przedwrześniowej. Uznał, że Beck, zamiast zawierać układ z Anglią i Francją, skierowany przeciwko Hitlerowi, co w istocie sprowokowało tego do zaatakowania Polski, powinien zawrzeć układ z Hitlerem i z nim pójść na Rosję.

W istocie nasze tragiczne dzieje dwudziestowieczne to dzieło Piłsudskiego..W 1919 roku toczyły się rokowania między wysłannikiem Lenina - Marchlewskim, a przedstawicielami Piłsudskiego na temat  pokoju. Lenin chciał oddać Polsce ziemie w granicach prawie I  rozbioru w zamian za pokój. gdyby Piłsudski te propozycje przyjął, mielibyśmy, zresztą niepotrzebnie, tak obszerną Polskę, że w jej ramach
można by zrealizować koncepcję Piłsudskiego Polski federacyjnej, a w Rosji mielibyśmy państwo stosunkowo przyjazne. Inna rzecz, czy te propozycje były szczere. Czerwona Rosja ledwo funkcjonowała. Miała na karku i Denikina i Kołczaka, potem Machno i tambowszczyznę.  Być może miała zamiary odwetowe, lecz w tamtej sytuacji Polski, rok po odzyskaniu niepodległości, propozycji nie mogło być lepszej. Pokój jest lepszy od wojny, pewniejszy. Było więcej czasu na odbudowę i przygotowanie militarne na wypadek odwetu. Poza tym nie funkcjonował by do dzisiaj w Rosji polonofobia, jaki i u nas rusofobia, To nieszczęście funkcjonuje do dzisiaj. Historia potoczyłaby się inaczej, korzystniej. Ówczesne zwycięstwo było raczej spowodowane błędami bolszewików, co autor w innym miejscu dokumentował.. Natomiast nie było to zwycięstwem politycznym, co wyrzucano Piłsudskiemu. Tamten błąd strategiczny zaowocował dalszymi, wśród nich jest i II Wojna.

Uniknąć napaści Niemiec Hitlerowskich można było inaczej. Tego Pan Zachowicz nie analizuje. Może by i na ten temat pofantazjowałby rasowy historyk? Co należało uczynić? Właśnie wejść w porozumienie z Rosją Radziecką, co ich dyplomacja  sugerowała, a Churchill doradzał. Polski strach prze bolszewikami, pochodna wojny 1920 roku, przeważył. Rokowania mogły się toczyć wiele tygodni, należało je tak opóźniać, by sam układ został zawarty, w chwili, gdy na atak było już za późno, ze względu na pogodę, nie sprzyjającą użycie sprzętu mechanicznego. Takie rozwiązanie leżało w interesie Rosji Radzieckiej. Liczyli na atak Hitlera na Zachód, na nową wojnę imperialistyczną, na wzajemne wybicie się, co pozwoliło by mu potem wejść na "gotowe". Lecz Zachód, świadomy tego, musiałby się solidnie przygotować i militarnie i dyplomatycznie, co mogło odstraszyć kolejny raz Hitlera i zaniechałby ataku. Wojny mogło by wtedy nie być. W tej sytuacji
 Niemcy musiałyby się załamać ekonomicznie.

Wojna była im niezbędna, szczególnie Hitlerowi i jego oligarchom. Po uniknięciu wojny Polska pozostałaby w starych granicach, o czym marzyli politycy londyńscy, co nie byłoby wcale korzystne dla Polski. I  Ukraina i Białoruś w końcu odpadały by od nas, chyba że uzyskałyby rozległy samorząd, czego nie były zdolne zapewnić im rządy sanacyjne, a niemczyzna trapiłaby Polskę nadal. W wyniku olbrzymich wojennych ofiar  biologicznych i materialnych, oraz "opiece" radzieckiej udało się odepchnąć niemczyznę raz na zawsze poza polskie granice, pozostała tęsknota za ziemiami wschodnimi, Lwowem i Wilnem.

Dzisiaj nastał czas gloryfikacji żołnierzy wyklętych. Należy im się uszanowanie za ich determinację i ofiarność, lecz w ówczesnej sytuacji politycznej, ustalonej militarnie i politycznie przez ówczesne gremia dowódcze, ich walka nie miała żadnych szans powodzenia. Narażała ich na prześladowania, wyroki śmierci, więzienia.Ich dowódcom, podobnie jak premierowi Beckowi, zabrakło wyobraźni. Nakazując im walkę podziemną wpychali ich w paszczę NKWD i bezpieki, co dało się łatwo przewidzieć. Najlepszych synów  narodu narazili na wyniszczenie. Może i na ten temat należało by napisać  krytyczną publikację. Dnia 17 stycznia, winowajca gen. Okulicki, właściwy inicjator Powstania Warszawskiego, wydał rozkaz rozwiązania Armii Krajowej, lecz jednocześnie zalecił schować broń i powstrzymać się z ujawnianiem. Był to czytelny znak dla NKWD, jakie są zamiary podziemia i spowodowało prześladowania. Ówczesne działania zbrojne podziemia nie miały żadnych szans powodzenia. Pozbawiły Polskę dziesiątków  tysięcy pokojowej opozycji, która mogła wzbogacić po latach działania tworzącej się opozycji, wyrastającej z pnia poza-sanacyjnego.
Zachowanie się działaczy londyńskich, krytykowanych przez Cat-Mackiewicza, to w prostej linii kontynuacja sposób myślenia Becka. Podobnie można ocenić działanie np. gen. Andersa, który dla własnej satysfakcji organizował siatki szpiegowskie na terenie Polski, nie przynoszące efektywnych zysków londyńskiej opozycji, a narażały bohaterów czasu wojny na prześladowania i wyroki śmierci, np. rotmistrza Pileckiego, czy Szendzielorza. Temat ten wymaga gruntownego, krytycznego omówienia. Bo to są błędy rodem z rozumowania Becka. Publikacja Piotra Zychowicza w drugiej części jest istotnie wartościowa i zawiera rzetelną analizę błędów polskich polityków ówczesnej Polski. Są to nie jedyne błędy, dobrze, że ktoś miał odwagę je podać pod rozwagę. Zresztą podobnie oceniali Becka polscy bolszewicy okresu PRL-u.
UP72156




Odpowiedź

 Odpowiedź                   

                         Odpowiedź  Piotrowi Zychowiczowi


Pan Piotr Zychowicz opublikował publikację "Pakt Ribbentrop - Beck",  analizującą sytuację polityczną Polski  przedwrześniowej. Uznał, że Beck, zamiast zawierać układ z Anglią i Francją, skierowany przeciwko Hitlerowi, co w istocie sprowokowało tego do zaatakowania Polski, powinien zawrzeć układ z Hitlerem i z nim pójść na Rosję.

Przez kilka lat Beck flirtował politycznie z Hitlerem, w końcu niespodzianie zmienił front i zawarł układ obronny z Anglią i Francją przeciwko Niemcom. Autor książki ma całkowitą rację, że  Zachód we własnym interesie wepchnął Polskę w kleszcze Hitlera, licząc, że odsunie to od nich wojnę, bo spodziewali się, mimo wypowiedzenia jemu wojny, że on zachowa się w stosunku do nich "rycersko". Wszak wepchnięcie Polski w ramiona Hitlera to  nic innego, jak przybliżenie Niemiec do granic ZSRR i o to chodziło. Ruscy o tym przecież wiedzieli i dlatego zawarli pakt Ribbentrop - Mołotow, nie dlatego by zagarnąć kawałek Polski, choć i o to Stalinowi  chodziło przy okazji, jako zemsta za klęskę w 1920 roku, lecz przede wszystkim, by odsunąć granicę przyszłego ataku Niemiec dalej na zachód. Gdyby nie to, to Hitler dotarłby pod Kijów i  Mińsk, zorganizowałby oddziały pomocnicze ukraińskie i białoruskie i - być może - z marszu poszedłby dalej, lub poczekałby do wiosny. Padła by Moskwa i Stalingrad, Kaukaz przyjąłby Niemców z otwartymi ramionami.. Oczywiście, znając zachowanie się Niemców, los Polaków na wschodzie byłby podobny, jak w Polsce centralnej. Należy więc przyjąć, że "nóż w plecy" Polsce nie był dla nas najgorszy, odsunął linie przyszłego ataku na Rosję dalej na zachód, co w rezultacie uratowało Polskę, jeśli nie politycznie, to biologicznie.  Oskarżamy bolszewików, że eksterminowali Polaków, są to nasze polskie bóle, lecz tak naprawdę to oni nie uparli się specjalnie na nas, wybili miliony innych nacji, nas w większości rozwłóczyli po całej Rosji, co pozwoliło potem stworzyć dwie formacje wojskowe.Za ekstraktację naszych oficerów i inteligencję współwinny jest i rząd na emigracji, który nie ujął się za tamtejszą Polonią i oficerami, wszak Polska nie była w stanie wojny z Rosją Radziecką i interwencja była możliwa i konieczna.Należało powołać się na dokument wręczony przez Mołotowa  ambasadorowi Grzybowskiemu, zapowiadający "opiekę nad ludnością" . Gdyby Niemcy dotarli do granic przedwojennej Polski, to tamtejszych Polaków spotkałby ten sam los, co tych w pozostałej części Polski. Rękoma Ukraińców i samych Niemców spalona by nas w piecach.

Pakt Ribbentrop - Beck  nic by nie zmienił. Niemców przyjmowano by może z otwartymi ramionami, chyba  że zachowywaliby się tak, jak opisuje Paweł Zachowicz, lecz  co do nas można mieć wątpliwości.W latach 1919 - 20 nie udało się Piłsudskiemu stworzyć federacji państw między Polską, a  Rosją. Pacyfikowano Ukrainę w latach dwudziestych i trzydziestych, niszcząc cerkwie prawosławne. Tereny zajęta przez Polskę  nie akceptowałyby naszego przewodnictwa. . A po pełnym zwycięstwie Niemcy zabrali by się za Polskie wojsko przy pomocy np. Ukraińców i innych.  Zachód byłby raczej zadowolony, że  Niemcy zapchali sobie gęby na wschodzie i nie kwapią się do wojny  na zachodzie, Hitler  dał by im spokój, tym bardziej, że tereny zajęte musiałby administrować i zagospodarować i miałby - mimo wszystko - do czynienia z rozległą partyzantką.. Ataku ku zachodowi zapewne by nie było, jak to oczekuje Piotr Zychowicz. Pan Piotr Zychowicz opublikował publikację "Pakt Ribbentrop - Beck",  analizującą sytuację polityczną Polski  przedwrześniowej. Uznał, że Beck, zamiast zawierać układ z Anglią i Francją, skierowany przeciwko Hitlerowi, co w istocie sprowokowało tego do zaatakowania Polski, powinien zawrzeć układ z Hitlerem i z nim pójść na Rosję.

W istocie nasze tragiczne dzieje dwudziestowieczne to dzieło Piłsudskiego..W 1919 roku toczyły się rokowania między wysłannikiem Lenina - Marchlewskim, a przedstawicielami Piłsudskiego na temat  pokoju. Lenin chciał oddać Polsce ziemie w granicach prawie I  rozbioru w zamian za pokój. gdyby Piłsudski te propozycje przyjął, mielibyśmy, zresztą niepotrzebnie, tak obszerną Polskę, że w jej ramach
można by zrealizować koncepcję Piłsudskiego Polski federacyjnej, a w Rosji mielibyśmy państwo stosunkowo przyjazne. Inna rzecz, czy te propozycje były szczere. Czerwona Rosja ledwo funkcjonowała. Miała na karku i Denikina i Kołczaka, potem Machno i tambowszczyznę.  Być może miała zamiary odwetowe, lecz w tamtej sytuacji Polski, rok po odzyskaniu niepodległości, propozycji nie mogło być lepszej. Pokój jest lepszy od wojny, pewniejszy. Było więcej czasu na odbudowę i przygotowanie militarne na wypadek odwetu. Poza tym nie funkcjonował by do dzisiaj w Rosji polonofobia, jaki i u nas rusofobia, To nieszczęście funkcjonuje do dzisiaj. Historia potoczyłaby się inaczej, korzystniej. Ówczesne zwycięstwo było raczej spowodowane błędami bolszewików, co autor w innym miejscu dokumentował.. Natomiast nie było to zwycięstwem politycznym, co wyrzucano Piłsudskiemu. Tamten błąd strategiczny zaowocował dalszymi, wśród nich jest i II Wojna.

Uniknąć napaści Niemiec Hitlerowskich można było inaczej. Tego Pan Zachowicz nie analizuje. Może by i na ten temat pofantazjowałby rasowy historyk? Co należało uczynić? Właśnie wejść w porozumienie z Rosją Radziecką, co ich dyplomacja  sugerowała, a Churchill doradzał. Polski strach prze bolszewikami, pochodna wojny 1920 roku, przeważył. Rokowania mogły się toczyć wiele tygodni, należało je tak opóźniać, by sam układ został zawarty, w chwili, gdy na atak było już za późno, ze względu na pogodę, nie sprzyjającą użycie sprzętu mechanicznego. Takie rozwiązanie leżało w interesie Rosji Radzieckiej. Liczyli na atak Hitlera na Zachód, na nową wojnę imperialistyczną, na wzajemne wybicie się, co pozwoliło by mu potem wejść na "gotowe". Lecz Zachód, świadomy tego, musiałby się solidnie przygotować i militarnie i dyplomatycznie, co mogło odstraszyć kolejny raz Hitlera i zaniechałby ataku. Wojny mogło by wtedy nie być. W tej sytuacji
 Niemcy musiałyby się załamać ekonomicznie.

Wojna była im niezbędna, szczególnie Hitlerowi i jego oligarchom. Po uniknięciu wojny Polska pozostałaby w starych granicach, o czym marzyli politycy londyńscy, co nie byłoby wcale korzystne dla Polski. I  Ukraina i Białoruś w końcu odpadały by od nas, chyba że uzyskałyby rozległy samorząd, czego nie były zdolne zapewnić im rządy sanacyjne, a niemczyzna trapiłaby Polskę nadal. W wyniku olbrzymich wojennych ofiar  biologicznych i materialnych, oraz "opiece" radzieckiej udało się odepchnąć niemczyznę raz na zawsze poza polskie granice, pozostała tęsknota za ziemiami wschodnimi, Lwowem i Wilnem.

Dzisiaj nastał czas gloryfikacji żołnierzy wyklętych. Należy im się uszanowanie za ich determinację i ofiarność, lecz w ówczesnej sytuacji politycznej, ustalonej militarnie i politycznie przez ówczesne gremia dowódcze, ich walka nie miała żadnych szans powodzenia. Narażała ich na prześladowania, wyroki śmierci, więzienia.Ich dowódcom, podobnie jak premierowi Beckowi, zabrakło wyobraźni. Nakazując im walkę podziemną wpychali ich w paszczę NKWD i bezpieki, co dało się łatwo przewidzieć. Najlepszych synów  narodu narazili na wyniszczenie. Może i na ten temat należało by napisać  krytyczną publikację. Dnia 17 stycznia, winowajca gen. Okulicki, właściwy inicjator Powstania Warszawskiego, wydał rozkaz rozwiązania Armii Krajowej, lecz jednocześnie zalecił schować broń i powstrzymać się z ujawnianiem. Był to czytelny znak dla NKWD, jakie są zamiary podziemia i spowodowało prześladowania. Ówczesne działania zbrojne podziemia nie miały żadnych szans powodzenia. Pozbawiły Polskę dziesiątków  tysięcy pokojowej opozycji, która mogła wzbogacić po latach działania tworzącej się opozycji, wyrastającej z pnia poza-sanacyjnego.
Zachowanie się działaczy londyńskich, krytykowanych przez Cat-Mackiewicza, to w prostej linii kontynuacja sposób myślenia Becka. Podobnie można ocenić działanie np. gen. Andersa, który dla własnej satysfakcji organizował siatki szpiegowskie na terenie Polski, nie przynoszące efektywnych zysków londyńskiej opozycji, a narażały bohaterów czasu wojny na prześladowania i wyroki śmierci, np. rotmistrza Pileckiego, czy Szendzielorza. Temat ten wymaga gruntownego, krytycznego omówienia. Bo to są błędy rodem z rozumowania Becka. Publikacja Piotra Zychowicza w drugiej części jest istotnie wartościowa i zawiera rzetelną analizę błędów polskich polityków ówczesnej Polski. Są to nie jedyne błędy, dobrze, że ktoś miał odwagę je podać pod rozwagę. Zresztą podobnie oceniali Becka polscy bolszewicy okresu PRL-u.
UP72156




czwartek, 25 kwietnia 2013

Cień trolla


                                                   Cień trolla nad Polską

Nad Polską zaległ cień trolla. Stało to się w dniach sierpnia 1920 roku pod Lwowem. Cień ten zalega do dziś, kładzie się nad Polską    i nadal kształtuje nasze życie i naszą historię. Fatum. Przenika nasze dusze, kształtuje często naszą postawę wewnętrzną, sterowało i steruje polityką i zapewne jeszcze się długo spod tego cienia nie uwolnimy. Cień ten zafundowała nam historia  przy naszym, polski udziale. Błędy polityczne, popełnione przez polityków u zarania naszeniepodległości, w latach 1918-1920, wygenerowały  owe tragiczny splątanie naszej historii. Zacznijmy zatem   dokumentacje tej tezy od lat dużo wcześniejszych.

Józef Piłsudski stał się niewątpliwie najbardziej wpływowym polskim politykiem pierwszych dekad  XX wieku. Znalazł uznanie w społeczeństwie i wśród polityków wszystkich orientacji. Zasłużył sobie  swoją działalnością.  Był zesłańcem na Syberii. Pod koniec XIX wieku stał się założycielem i działaczem Polskie Partii Socjalistycznej, potem Organizacji Bojowej tej partii, która podejmują się szeregu działań anty carskich, redaktorem organu tej partii "Robotnika", potem "Walki".  Prześladowany przez carat.  W 1908 roku organizuje Związek Walki Czynnej, jako zalążek przyszłej armii polskiej. W następnych latach  organizuje odziały zbrojne w rodzaju "Drużyny Strzeleckie" i "Związek Strzelecki". Staje się komendantem głównym tych organizacji.

W pierwszych dniach I Wojny Światowej organizuje w Krakowie odział zbrojny, Kompanie Kadrową, który stała się zalążkiem Legionów. W czasie wojny uczestniczy w szeregu aktach politycznych i wojskowych, mających na celu wyegzekwowanie  na zaborcach państw centralnych obietnicy reaktywowania niepodległej Polski. W lipcu 1917 roku, w wyniku t. zw. kryzysu przysięgowego, został osadzony przez władze niemieckie w twierdzy Magdeburgu.        Nic zatem dziwnego, że Piłsudski zdobył sobie w społeczeństwie polskim i w gronie działających wtedy polityków wielkie uznanie. Stał się nieomal człowiekiem opatrznościowym.

Kończy się wojna i Piłsudski, uwolniony przez Niemców, wraca 10 listopada 1918 roku do Warszawy. Zostaje uznany za Naczelnika Państwa. Przejmuje w swoje ręce ster rządów oraz polityki zagranicznej i staje się nieomal dyktatorem. Od jego woli i decyzji zależy utrwalenie polskiej niepodległości. Wysiadł na przystanku "niepodległość" i teraz musi ją, wraz innymi,  chronić. Wielką niewiadomą była postawa wschodniego sąsiada. Przedstawiciele starej Rosji (Denikin, Wrangel, Kołczak) nie akceptowali polskich oczekiwań, bolszewicy, aczkolwiek wydali w 1917 roku dokument akceptujący polską niepodległość, deklarowali eksport rewolucji, zagrażali więc naszej niepodległości. Wschodnią flankę należało zabezpieczyć, niezależnie od tego, kto tam przeważy szalę zmagań na swoją stronę. W lecie 1919 roku bolszewicy pokonują Denikina, idącego na północ z Krymu, przy cichym poparciu samego Piłsudskiego, który powstrzymał polskie działania na wschodzie przeciwko bolszewikom. W tym samym roku toczą się rokowania między polską stroną, a bolszewikami w Białowieży, potem w Mikaszewiczach (Marchlewski - hrabia Ignacy Kossakowski, Kap. Ignacy Boerner) . Lenin oferuje Polsce ziemie w granicach I rozbioru Polski, Litwę, Białoruś w zamian za pokój. Przeszkodą jest problem Ukraiński  i rozmowy zostają zerwane w grudniu 1919 roku. Pozostaje pytanie: dlaczego Piłsudski nie sfinalizował tej oferty? Jakie były prawdziwe intencje Piłsudskiego?  Co więcej, w tym samym czasie Piłsudski dyskretnie pomaga bolszewikom pokonać Denikina, idącego na północ z Krymu. A tym czasem logika wskazywała, by dać się wykrwawić tym obu współzawodnikom. Denikin był mniej groźny niż bolszewicy.

Każdy z nas , ludzi, czy to polityk, czy zwykły   śmiertelnik, odznacza się swoistym życiem wewnętrznym, głęboko ukrytym, nieujawnianym nawet najbliższym. Są to nierzadko megalomańskie ambicje, czy marzenia, przeświadczenia o swoim posłannictwie, czy o swojej szczęśliwej gwieździe. Elementy tego życia wewnętrznego można nieraz odczytać pośrednio     z zachowań, decyzji, czy wypowiedzi ( wypowiedź Piłsudskiego w Belwederze dnia 31 lipca).

Piłsudski w swoim środowisku politycznym lansował tezę o konieczności stworzenia między Rosją, a Polską swoistego "przedmurza" w postaci federacji państw między- morza bałtycko-czarnomorskiego od Finlandii po Rumunie. W skład tej federacji miała by wchodzić też wolna Białoruś i wolna Ukraina, bo sugestie ich państwowości Piłsudski lansował. Koncepcja ta rysowała się w czasie konferencji tych państw w Helsinkach w 1919 roku. Nie znalazła ona aprobaty tych państw. I to z bardzo prozaicznego powodu. Widziały one podobno w przyszłej Polsce hegemona. Nie pragnęły, wyzwolone z pod jednego jarzma, popadać w drugą zależność. Idea federacji była jednak podtrzymywana w stosunku do Białorusi i Ukrainy. Rzecznikami tych państwowości byli po stronie Białorusi Bułak-Bałachowicz, a po stronie Ukrainy ataman Petlura. Wyprawa na Kijów w maju 1920 roku miała być elementem tej polityki. Była  w istocie próbą pokonania bolszewików, którzy już prawie uporali się z białą Rosją i  dokonania samodzielnego "rozdania kart" na wschodzie. Takiej wyprawy, jak i też  wcześniejszych działań frontowych ( Wilno, Niemen), nie podejmuje się, by pogrozić przeciwnikowi palcem, lecz by go pokonać, czy wręcz rozgromić. Po pokonaniu generała Denikina w 1919 r. Rosja Radziecka miała już tylko jednego poważnego przeciwnika, poza Wranglem  z  resztką białej armii, Polskę. Ta zaś zatrzymuje ofensywę niemeńską we wrześniu 1920 roku, podobnie jak latem 1919 r. działania wojenne w interesie pobicia Denikina,  by ułatwić bolszewikom pokonać Wrangla. Też błąd. Brak pokoju z Rosją oraz wyprawa na Kijów uruchomiła lawinę, której należała się spodziewać. Rozumowanie Piłsudskiego było infantylne, a jego estyma sparaliżowała innych polityków.

Idea niepodległości Białorusi i Ukrainy znalazła by zapewne swój finał po podpisaniu przez Piłsudskiego układu z Rosją Radziecką w 1919 roku i przystaniu na ich propozycje. Argument wysuwane przeciwko temu rozwiązaniu przez niektórych ówczesnych polityków i późniejszych publicystów są niepoważne. Argumenty te to: "oni by i tak w przyszłości uderzyli". Otóż, oni by nie uderzyli. Podpisanie pokoju między Polską, a Rosją wywarłoby niewątpliwie duże wrażenie w na Aliantach i opinii publicznej w Europie i na świecie. Umocniłoby pozycję Polski, utrąciło lansowaną przez Zachód, szczególnie przez Lloyd Georga, koncepcję linii Curzona i pozyskało akceptację ustalonej granicy. Wtedy uderzenie Rosji na Polskę spotkałby się z potępieniem, pomocą materialna i dyplomatyczną, może i wojskową. Bolszewicy nie mogli wtedy ryzykować takiej rozgrywki. Natomiast pokój pozwoliłby Polsce wzmocnić się gospodarczo, wojskowo oraz dyplomatycznie. Rosji też. Trwałyby długotrwałe rokowania nad wzajemnymi stosunkami, zapewne nie łatwe, wytyczanie granicy, negocjacje gospodarcze itp. Co więcej. Byłoby wtedy miejsce na powołanie do życia wolnej Białorusi i wolnej Ukrainy na ziemiach wcielonych do Polski, lub nadanie tym ziemiom chociaż szerokiej autonomii. Przeprowadzenie na tych ziemiach skutecznych reform, z reforma rolną włącznie, zadziałałoby propagandowo na ludność po drugiej stronie granicy i na ludy kaukaskie, co przysporzyłoby bolszewikom  niemałych trudności. Należy zatem zapytać, dlaczego tego nie uczyniono? Odpowiedź ukryta jest głęboko w duszy Piłsudskiego !!

Piłsudski nie pragnął ani wolnej Ukrainy, ani Białorusi, ani federacji. Po zwycięskiej wojnie polsko-bolszewickiej, nie było przeszkód, by na części ziem wschodnich utworzyć kadłubowe państwa lub nadać im szerokiego  samorządu. Co więcej, podjęto program polonizacji tych ziem i pacyfikacje, zwalczając prawosławie i katolicyzm unicki z niszczeniem cerkwi włącznie. Piłsudski nosił w sobie głęboko ukrytą ideę Polski mocarstwowej, a siebie widział jako przywódcę tego mocarstwa i znaczącego polityka, mającego wpływ na  całą politykę europejską, a szczególnie wschodnią, po pokonaniu Rosji. Te jego ambicje można łatwo wyczytać z podejmowanych politycznych decyzji w latach 1918-21. Upadek Rosji carskiej, oraz ewentualny upadek Rosji Radzieckiej sprzyjały rodzeniu się  takich ambicji. Na karb tych ambicji Piłsudski ważył się  ryzykować losem Polski.

Gdy ma się do wyboru pokój na korzystnych warunkach, a takie istniały w 1919 roku, lub niepewną wojnę, w której sukces jest połowiczny, wybiera się pokój. Piłsudski zaś manipulował dopiero co odzyskana niepodległością dla zaspokojenia własnych, skrytych  ambicji. Nastał pokój ze skonfliktowanym do nas sąsiadem. Wojna w 1920 roku została dla nas pozytywnie rozstrzygnięta wojskowo, a przegrana politycznie. Piłsudski tą wojną nastawił polską polityczną kadrę i społeczeństwo nie tyle anty bolszewicko, ile anty rosyjsko. Konsekwencje tego nadejdą w niedalekiej przyszłości, którą wielu z nas jeszcze żyjących ma w pamięci. To jest właściwy, gorzki,  wkład Piłsudskiego do naszej historii. Lecz jest to pierwsza strona obrazu. Druga strona, z tej samej odsłony, to ów cień trolla.

Losy wojny rozstrzygnęły się pod Lwowem. Dowodzący armią południowo-zachodnią, Jegorow i jego oficer polityczny Stalin, otrzymali w połowie sierpnia 1920 roku rozkaz od Trockiego i Tuchaczewskiego o skierowaniu wojsk z pod Lwowa, w tym Konarmii Budionnego, na północ, ku Warszawie. Decyzja o zmianie celów wojny zapada   już na posiedzeniu KC RKP(b). 16 i 17 lipca. Stalin miał jednak swoje własne plany. Wybrał cel południowy, by przenieść rewolucję na Bałkany. Armia południowo-zachodnia nie wykonała rozkazów przesłanych 14 i 15 sierpnia 1920 roku. Gdyby je wykonała, polskie wojska znad Wieprza natknęły by się prawdopodobnie z Konnicą Budionnego i losy wojny potoczyły by się inaczej. Uwikłanie II Armii znad  Wieprza w walkach z Jegorowem, pozwoliłyby zapewne wejść Tuchaczewskiemu do Warszawy i to byłby "finis Poloniae". Za tą niesubordynacje odpowiadał potem Stalin przed towarzyszami i o mało co nie przypłacił to karierą lub życiem.

Co działo się w duszy Stalina po tych wypadkach? Nosił zapewne głęboką zadrę z dwóch powodów. Zadrę z powodu zdrady oraz zadrę z powodu przegranej wojny. Nie mogło być inaczej. I ta zadra gnębiła go całe życie, i kierowała jego postępowaniem. Świadczy o tym dalsza historia, której  twórcą był ów troll, a nad Rosją i nad Polską zawisł  cień, cień trolla. Wielu wiedziało o niesubordynacji Stalina  przede wszystkim sami rozkazodawcy, Lenin, Trocki, Tuchaczewski, Kamieniew oraz reszta. Pamięć tego faktu zalegała w umysłach zainteresowanych i samego Stalina. Mogła zaszkodzić w dalszej karierze satrapy, lub tylko zszargać mu opinie w historii. To też ważne.

Rewolucja w Rosji pożerała swoje dzieci. W walkach politycznych przegrani politycy odchodzą, lecz nie muszą i nie powinni ginąć. Wystarczy ich pokonać  politycznie. Odsunąć na boczny tor. W Rosji stalinowskiej było to niemożliwe. Postępowaniem Stalina kierował ów strach. Wszystkich zamieszanych w losy wojny należało nie tylko odsunąć, lecz i unicestwić. By nie było nikogo, kto by pamiętał o jego, Stalina, postępku.

Pierwszy poniósł "karę" Trocki, gdy tylko warunki polityczne na to pozwoliły. Został wygnany, potem, w 1944 roku, w Meksyku, pozbawiony życia. W międzyczasie i potem ginęli pomniejsi. W 1936 roku dojrzały warunki, by pozbyć się  kolejnego, niepewnego   przeciwnika, marszałka Tuchaczewskiego. Także jego otoczenia rodzinnego i podległej mu struktury wojskowej.  Informacja o zdradzie Stalina mogła przecież funkcjonować w tych tych kręgach. Tak się zapewne zdawało Stalinowi. Należało więc pole oczyścić doszczętnie. Stracono Tuchaczewskiego i jego rodzinę, podobno córkę dopiero, gdy skończyła 18 lat. Wybito większość kadry oficerskiej. Teraz Stalin mógł spać spokojnie. Reszta zbrodni to już pokłosie tych pierwszych.

Nie można Stalinowi odmówić politycznej inteligencji. Udokumentował to w końcu lat trzydziestych. Wśród bolszewików funkcjonowała idea wojny imperialistycznej. Tezę tę uformował Lenin w swoim dziele "Państwo i rewolucja"(?) Bolszewicy i Stalin czekali na kolejną wojnę imperialistyczną. Bali się też i agresji Niemiec  przeciwko Związkowi Radzieckiemu.

Dojście Hitlera do władzy uprawdopodobniło ten strach. Próbowali więc zmontować sojusz z zachodem i wprowadzić do niego Polskę. Manewr ten się nie udał z winy Polski. Ta bała się jak ognia "wejścia wojsk radzieckich do Polski, bo jak wejdą, to nigdy nie wyjdą". Racja w tym była, gdyby wojna wybuchła. Sojusze, czy układy zawiera się po to, by wojnę odsunąć, lub jej całkowicie zapobiec. Polscy politycy, wychowankowie Piłsudskiego, nie byli w stanie przeskoczyć piłsudczykowskiego myślenia. Nad Polską zaległ cień Piłsudskiego. Zawarcie w 1939 roku jakiegokolwiek układu obronnego z udziałem ZSRR musiałoby odwlec lub zapobiec wojnie na wschodzie. Politycy ci zapewne nie znali doktryny bolszewików. W istocie jakikolwiek układ z Rosją nie zapobiegł by wojnie, tylko pchnął by Hitlera na zachód. Stalin liczył na kolejna wojnę imperialistyczną. Zachód się wykrwawi, a wtedy on wkroczy na scenę. Był do tego wojskowo przygotowany. Opinie znawców tematu ( Suworow) są jednoznaczne. Jeżeli to nie wypaliło, nie było innego wyjścia. Należało odsunąć granicę Rosji na zachód. Tak tłumaczą agresje na Polskę  Rosjanie i maja zapewne racje. Stąd nagła wolta Stalina i sojusz z Hitlerem. Był świadom agresji Hitlera na Polską. Pakt Ribbentrop- Mołotow i wybuch wojny wymusi wkrótce wypowiedzenie Hitlerowi wojny przez zachodnich aliantów.

O to chodziło i tak też się stało. Okno do wojny imperialistycznej otwarte. Na decyzje Stalina miało także zapewne wpływ przeświadczenie o własnym potencjale wojskowym oraz możliwościach ekonomicznych, co potwierdził potem przebieg wojny na wschodzie i produkcja wojenna Związku Radzieckiego. Pomoc Stanów dla ZSRR (Lend Lease Act) była drobnym ułamkiem. (jedna piąta całości dostaw dla Aliantów).Ten potencjał został zademonstrowany  na pokazie w 1935 roku w Kijowie i przeraził polityków zachodnich. Dlatego pozwolili Hitlerowi na aneksję Austrii i Czechosłowacji. Chodziło o wzmocnienie Niemiec i skierowanie jego uwagi na wschód.

Na ludności polskiej na wschodzie zemściła się obsesja Stalina z pod Lwowa i przegranej wojny. Cień trolla. Jej los był konsekwencja tamtych wydarzeń. I za to należy także obwinić Piłsudskiego. Udział w tym losie maja tysiące pochowanych w naszych Świętych Grobach. Nikt nie wątpi, że była to zemsta Stalina. Polskość ze wschodu była rugowana od 1772 roku dokończona została  przez Stalina i UPA. Ziemie te nie musiały należeć do Polski, lecz polskość mogła tam egzystować do dzisiaj. Nie ma tam jej z naszej wiekowej, wielkiej winy.

Cień trolla pokrywał nasze dzieje wojenne bez reszty. Katyń. Londyńskim politykom piłsudczykowskim  nie udało się pokonać tej przeszkody. Ofiarą padli kolejni patrioci, kolejne pokolenie Kolumbów,  kolejna porcja polskości została ze wschodu wyrugowana. Cierń trolla padł kolejny raz na Lwów. W interesie Rosji było oddanie Polsce Lwowa. By skonfliktować Polskę z Ukrainą Radziecką, jeszcze mocniej Polaków z Ukraińcami. Ten kawałek gruntu nie był Rosji potrzebny. Zadziałała tu jednak psychika trolla, Stalina. Zemsta za tamte niepowodzenia. Ten cień trolla leżał nad Polska przez wszystkie lata rządów "polszewików", wnikała głęboko też  w nasze dusze, towarzyszył  też i po drugiej stronie. Sprawca tego cienia dawno odszedł, został potępiony, ale cień pozostał i nadal przysłania nam trzeźwość spojrzenia. Cień odrodził się w dwójnasób pod Smoleńskiem.

Polityka światowa, w tym ewolucja społeczeństw socjalistycznych, której wyrazem były polskie bunty, wymusiły na Rosji ewolucje własnego stanowiska. Pojawił się Michaił Gorbaczow. Rozumiał, że i ZSRR stoi przed przemianami. Uznał, że zacząć trzeba od uporządkowania stosunków z zewnętrznymi partnerami. Równocześnie dokonać radykalnej ewolucji wewnętrznej. Zaczął od ujawnienia i przyznania się do zbrodni katyńskiej. Miał być ten akt wstępem do ich własnych rozliczeń. Rosja to przecież kraj, spoczywający na grobach.

Gorbaczow jako pierwszy próbował przegonić cień trolla. Potem kontynuował to Jelcyn, przekazując Polsce część akt katyńskich. Wszyscy zainteresowani w Polsce i Rosji zapewne odetchnęli. Kontynuuje to Putin, uczestnicząc w uroczystościach na Westerplatte. Pierwszego września, który dla Rosjan nie jest pierwszym dniem wojny. To było wielkie wydarzenie, całkowicie niedocenione przez nas. Na koniec organizacja mszy w Katyniu z udziałem władz obu krajów. Takiego rozwoju wypadków jeszcze przed niewielu laty nikt się nie spodziewał. Jest to jakiś znamienny początek rosyjskiego "katharsis". Rosja stoi przed wielkim oczyszczeniem. Ujawnienie wszelkich zbrodni i pokrycie Rosji i byłych republik wieńcem cmentarzy. A dla Polski te rosyjskie akty i gesty, to wielkie, polityczne zwycięstwo. Ich i nasze. Czy to dotarło do małostkowych, polskich umysłów? Wszystko zmierzało do tego, by cień trolla ustąpił na zawsze. Zazdrośni i małostkowi, polscy  politycy, uznali, że nasze Święte Groby doskonale nadają się do bieżącej walki politycznej. Zorganizowali konkurencyjną wycieczkę na te groby. Żeby zamanifestować, kto tu jest ważniejszy. Pobudką do tego nie była przecież potrzeba oddania czci naszym skazańcom. To stało się trzy  dni wcześniej.

Konsekwencje znamy. Nawet jeśli wizyta prezydenta była planowana wcześniej, niż wizyta premiera, lub miała to być wizyta wspólna, a potem postanowiono inaczej, to z tej drugiej wizyty należało zrezygnować. W imię zgody narodowej. Można zrozumieć  wielu uczestników tej wizyty, prezydentowi nie należy odmawiać uczestnictwa. Grzeczność tego wymaga. Prawdziwa idea tej wizyty była jednak całkowicie chybiona. Nikt nie odważył się, by od niej odwieść ś. p. prezydenta. Nad naszym społeczeństwem zawisł ponownie odrodzony cień trolla.... .Bo nie jest to nic innego jak właśnie to. Historia zachichotała ponownie ku naszej stronie. Katastrofa jest oczywiście dziełem przypadku, efektem naszej niefrasobliwości. Natomiast  niepotrzebna wycieczka jest moralnym przestępstwem. Tragiczne jest i to, że tak wielki krąg społeczeństwa dał się wepchnąć i trwa w tragicznym rozdarciu. I umknęła na zawsze perspektywa usunięcia podziałów polsko-rosyjskich. A ona była już w zasięgu ręki i jest potrzebą historyczną.

Naszą historia nadal struje cień Piłsudskiego i cień trolla.



Ps. Troll - ciemna i groźna postać z mitologii skandynawskiej.