Odpowiedź Anonmowi



Odpowiedź dla Anonima   



Nowy komentarz do posta "Z a m a c h" dodany przez " Anonimowy ":
Czy mógłby pan rozszerzyć swoje wywody o kilka punktów. Ja nie jestem w temacie, i nie mogę znaleźć nigdzie odpowiedzi.
 1. Czy bez tej katastrofy doszłoby do podpisania umów z Gazpromem?
2. Czy bez tej katastrofy, postęp w kwestii odszkodowań dla Żydów byłby zahamowany.
3. Skąd się wzięła informacja o 4 próbach podejścia do ładowania. Jest tu chyba zgoda, że taka informacja była, a  prób nie było. Nie jest chyba trudno to ustalić, a jest  to ważne, bo to jedno z pierwszych kłamstw.
4. Czy faktycznie była gęsta mgła podczas ładowania? Jest wiele relacji naocznych świadków którzy wyraźnie widzieli samolot z dużej odległości, i wprost stwierdzają, ze mgły nie było. Pozdrawiam.

                                  O  d  p  o  w  i  e  d  ź

Z posiadanych przeze mnie wiadomości , opartych na raportach obu komisji  i dyskusjach prasowych oraz enuncjacjach  polityków nie umiem odpowiedzieć na postawione pytania. Wydaje mi się, że katastrofa nie miała żadnego wpływu na decyzje związane z zadanymi pytaniami,a wiele relacji z ostatnich minut lotu jest  niejednoznacznych. W mojej wypowiedzi starałem się podejść do zagadnienie "matematycznie", to znaczy brałem pod uwagę fakty, które wydają się  być bezsporne, uwzględniając element motywacji zamachu. Już po napisaniu mojej opinii, starałem się dokonać kolejnej analizy "matematycznej" katastrofy, a więc uwzględnić   najbardziej prawdopodobne,  czy  wręcz niepodważalne  działania sprawców  zamachu, jeżeli taki był,  a więc takie, którym można przypisać wartości  matematyczne "1", to znaczy całkowicie pewne.

Ładunek, cokolwiek to było,  umieszczony w samolocie,  mógł byś zaopatrzony tylko w dwa rodzaje detonatorów:  czasowy lub  uruchomiony sygnałem radiowym. Detonator wrażliwy na  wstrząs nie wchodzi w grę, bo zamachowiec nie mógł przewidzieć  zderzenia samolotu z drzewem i zaplanować wybuch w momencie zderzenia.  Zamach, dokonany czynnikiem zewnętrznym, np. zestrzelenie, jest nieprawdopodobny, pozostawiłby liczne ślady i  był rozpoznawalny.

Detonator czasowy należy wykluczyć.  Zamachowiec znał dzień i godzinę  wylotu, musiałby zatem nastawić  czas wybuchu na moment lądowania na lotnisku, aby winą obarczyć  czynniki rosyjskie. Zamachowiec, czy zamachowcy nie mogli przewidzieć  opóźnienia wylotu z Warszawy (półgodziny?). A zatem bomba zegarowa, cokolwiek to było,  powinna  odpalić o nastawionym czasie, ale nastąpiłoby to krótko po  starcie, a więc podczas lotu wysoko w powietrzu. To się nie zdarzyło, a więc ładunek nie posiadał zapalnika czasowego.

Detonator  mógł zostać uruchomiony tylko droga radiową. Wybuch powinien nastąpić, zgodnie z przewidywaniami, podczas lądowania, sprawca nie mógł przewidzieć zakłóceń w ostatnich minutach lotu. Sprawcy nie było zatem na lotnisku w Smoleńsku, widziałby , co się dzieje i czekał na odpowiedni moment  lądowania, a w międzyczasie zdarzył się wypadek. Trudno zakładać, że był tak bystry i odpalił ładunek w momencie zderzenie z drzewem. Taka  wersja odpalenia na samym lotnisku zatem odpada.

Sprawca przebywał w Warszawie, mógł mieć połączenie  z  informatorem na lotnisku w Smoleńsku, by  otrzymać wiadomość o sytuacji, co mało prawdopodobne, lub dokonał własnych obliczeń, uwzględniając opóźnienie wylotu, nacisnął spust drogą radiową w momencie domniemanego lądowania. Nie mógł wiedzieć o zakłóceniach lotu, bo "informator" by go o tym powiadomił. Może dysponował  podsłuchem  rozmów na lotnisku, lecz to za mało, by  ocenić sytuację. Nacisnął spust   w momencie  przewidywanego lądowania, lecz przecież nie  równocześnie z momentem  złamania skrzydła.

Dla sprawcy katastrofa o takim przebiegu, spowodowana wybuchem, byłaby  w istocie wybawieniem. Osiągał swój cel, usuwając Prezydenta i Jego otoczenie i oddalając podejrzenia zamachu na kogokolwiek, także i na siebie. Takie rozumowanie powinien przyjąć sprawca, czy sprawcy  zamachu. W ich interesie było utrzymywanie wersji "katastrofy", bo odsuwa to podejrzenia na nich samych, jeśli byli to ludzie z otoczenia Pana Prezydenta. Chyba, że brak mu, czy im  logiki, lub wykorzystują  zamach do sobie znanych celów. 

Kiedy na pokładzie mogła znaleźć się bomba i kto ją tam wniósł?  Bomba musiała zostać umieszczona nie wcześniej, jak po  ustaleniu dnia wizyty. Mało logiczne jest,  by umieszczał ją tam ktoś  wcześniej na "wszelki wypadek". Musiał zatem to być ktoś, kto miał swobodny dostęp do lotniska  i samolotu, był znany obsłudze lotniska, a może sam kontrolując,  umieścił ładunek, który nie musiał być wielki.  Jeden wystarczył. Łatwo mu było w otoczeniu zmylić intencje wizyt. Nikt obcy nie byłby w stanie wnieść ładunku,  a tym bardziej dokonać tego w nocy. Samolot był zapewne pilnowany, jako wojskowy. Musiał to być ktoś , lub musieli być tacy, którzy znali wszelkie szczegóły organizowanej wyprawy, a więc ludzie z otoczenia  ś. p. Pana Prezydenta, ludzie niewątpliwie Mu bardzo  nieprzyjaźni  w dodatku  istni szaleńcy. Mógł to być jeden, może ze wspólnikiem, może nieliczna grupka. Do wyboru.

Jak do tej poru do publicznej wiadomości nie podano  matematycznych i fizyko-dynamicznych obliczeń parametrów uderzenia, czy wybuchu, który dokonałby takich zniszczeń. Wszystkie elementy są znane, szybkość lotu, ciężar pojazdu,  twardość drzewa, wytrzymałość  materiałów samolotu i  inne, a więc energii zderzenia nie trudno ustalić i efektów  zderzenia. Być może z obliczeń takich, dla jednych niewygodnych, a przez innych znawców  celowo trzymanych w tajemnicy, nie podaje się do wiadomości celowo, bo trudno uwierzyć, by takich nie było, zaprzeczałyby bowiem takiej lub innej tezie? Natomiast ładunek, który dokonałby tak wielkiej destrukcji już w powietrzu musiałby być doprawdy potężny.

Według piszącego te słowa, rozumowanie powyższe  rozszerza  i uściśla mechanizm ewentualnego zamachu. Rozumowanie bardzo ogranicza lub wyłącza inne mechanizmy ewentualnego zamachu. Z drugiej strony na katastrofę, z wyłączeniem zamachu,  złożyło się tak wiele uchybień, że trudno doszukiwać się jakiejś zbiorowej "zmowy", prowadzącej do  celowego wypadku.

Na koniec powiem tak: dla kogoś, kto wierzy w diabła, uwzględniając naszą tragiczną historie, może jest to jego kolejna ingerencja  w nasze zbiorowe życie ?  której nie jest w stanie przeciwstawić się egzorcysta? Zimna wojna domowa, jaka obecnie się toczy w Polsce, przypomina tę z lat 44 -5 0 -tych. Inna jest tylko treść. Jej elementem jest walka o władzę i nic innego. Także zamachowca. Tragedia katyńska i smoleńska współdziałają  w tej poniżającej walce. Może doprowadzić do gorącej wojny domowej. Takie jest stanowiska piszącego te słowa. Koalicja wojujących ośrodków  może się na to odważyć.
                                                                            
                                                                                      UP72156









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz