Bywa , że szpiedzy,
czy donosiciele swoją działalnością, lub
tylko jednym donosem zmieniają bieg dziejów. Tak było w starożytnej Grecji,
kiedy to zdrajca Efialtes poinformował Persów o tajemnej ścieżce, prowadzącej na tyły obrońców wąwozu pod Termopilami (480 rok p.n.e.). Mimo tej zdrady, przegranej walki Spartan i
śmierci wodza Leonidasa, klęska ta
umożliwiła późniejsze zwycięstwo floty greckiej pod Salaminą. We wszystkich
armiach od początku ludzkiej historii istniały zapewne "służby
specjalne". Członkiem takiej" służby" była zapewne Rachab,
zdrajczyni ze starożytnego Jerycha (
XXIII wiek p. n. e.?), ukrywająca szpiegów Izraelskich. W czasach nowożytnych
służby wywiadowcze to rozbudowane instytucje, zatrudniające wybitnych
fachowców. Fachowość i oddanie polskich
wywiadowców, już informatyków, choć wtedy ich tak nie nazywano, takich
jak podpułkownik Jan Kowalewski z czasów wojny polsko-bolszewickiej,
którego dziełem jest złamanie szyfrów bolszewickich i Marian Rajewski wraz z kolegami, których
dziełem jest z kolei rozpracowanie ENIGMY, walnie przyczyniła się do pozytywnego
rozstrzygnięcia wojen dla stron, dla której pracowali.
Nie ulega
wątpliwości, że jednym z najbardziej znaczących wywiadowców, o nieomal
decydującym wpływie na przebieg II Wojny
Światowej był Ryszard Sorge,
radziecki szpieg w szeregach nazistowskiego personelu dyplomatycznego w Japonii
podczas II Wojny Światowej. On to w roku 1941 doniósł Stalinowi o rezygnacji
Japonii z ataku na ZSRR i skierowaniu go na Filipiny. Umożliwiło to
radzieckiemu sztabowi skierowanie wojsk z Syberii pod Moskwę, obronę
Moskwy i odparcie wojska
hitlerowskie i dało pierwsze zwycięstwo Armii Radzieckiej. Ciarki przechodzą na
myśl, że Moskwa mogłaby paść, Rosja Radziecka mogłaby zostać pokonana i zatryumfowałby
Hitler. Oznaczałoby to między innymi "Finis Poloniae". Tak więc ta
jedna wiadomość, za którą Sorge dał głowę, uratowała może świat, na pewno
Polskę. Jakkolwiek ocenimy jego postawę ideologiczna, tej jego zasługi nie
można nie gloryfikować. I była to wiadomość węzłowa.
Innym wywiadowcą,
który niewątpliwie wpłynął na losy
historii ostatniego półwiecza
jest nasz pułkownik, też Ryszard, Kukliński. Jego postać, obecna przez wiele
lat w świadomości społecznej,
i dyskutowana w środkach wymiany
myśli, powoli ulega marginalizacji. Jego działalność jednak nie do końca jest
prześwietlona. W publikacjach na jego temat autor niniejszego nie spotkał rozważań, dotyczących podnoszonej poniżej
strony jego działalności. Węzłowym
punktem jego wieloletniej służby, jakkolwiek ją ocenimy, a oceniają je różni
różnie, było spotkanie Regana z Gorbaczowem w Reykjaviku w 1986 roku. To tam, a
potem po konferencji w Waszyngtonie,
nastąpił zwrot w zimnej wojnie,
zgoda Związku Radzieckiego na
rozbrajanie.
Ten zwrot to dzieło
pułkownika. Informacja o rozmieszczeniu stanowisk dowodzenia wojsk Układu
Warszawskiego dobiła Gorbaczowa, a ta informacja pochodziła od pułkownika. To była informacja kluczowa. Wszystkie inne
doniesienia wywiadowcze pułkownika, aczkolwiek ważne, nie wniosły tyle do odwrócenia groźby
wybuchu konfliktu nuklearnego, co ta jedna informacja. Można ją porównać z informacją Ryszarda Sorgego, jako
przełomową.
Wielce dyskusyjna
jest decyzja pułkownika Kuklińskiego przekazania CIA informacji o mającym nastąpić w Polsce
stanie wojennym. Pułkownik, który sam współpracował nad planem stanu wojennego oraz jego technicznym
wprowadzeniem, przekazuje wiadomość o tym
Amerykanom? Paradoks. Należy postawić pytanie, czego oczekiwał
pułkownik od Amerykanów na wypadek wprowadzenia tego stanu? Na pewno
nie i przecież nie interwencji
zbrojnej!! Uprzedzającej akcji
dyplomatycznej? Też nie! Ta z miejsca
ujawniłaby nadawcę informacji i byłby to
donos na siebie. Oczekiwał może, że CIA ostrzeże "Solidarność"? Mógł to uczynić sam. Nie zrobili tego, bo
oznaczałoby to wojnę domową w Polsce. Co do tego autor nie ma wątpliwości.
Amerykanie musieli
być zdziwieni tym doniesieniem. Musieli
niechybnie medytować, czego oczekuje od nich pułkownik? Sytuacja w Polsce
zdążała do konfrontacji. Spodziewali się zapewne jakiegoś rozwiązania siłowego
i bez tej informacji. Informacja pułkownika ich w tym utwierdziła!? Była dla
nich jednak, jak gorący kartofel. Co z nią zrobić i co zrobić? Mieli kłopot. I
przekazali ten przysłowiowy gorący kartofel…Janowi Pawłowi. Tak kolokwialnie można ten akt interpretować.
Niech On coś postanowi!. Chcieli być lojalni i usprawiedliwieni. Zapewne
nie zastanawiali się nad motywacją
pułkownika, przekazującego tę wiadomość. A pułkownik nie mógł jej nie
przekazać, mimo całej złożoności tego
aktu i może trudnej do interpretacji
motywacji. Bo gdyby pułkownik Kukliński
zataił tę informację, a potem wybuchł stan wojenny, to stałby się on i jego
cała jego działalność dla Amerykanów niewiarygodna. Dlaczego bowiem zataił? Mogliby uznać, że został może przez Rosjan
podstawiony jako dezinformator? Jeśli przekazywał materiały strategiczne,
ważące na losach pokoju, to musiał i przekazać tę w gruncie rzeczy do niczego
nie przydatną dla NATO informację, by się uwiarygodnić. Czy tego rodzaju
rozumowanie jest słuszne? Czy taka była
motywacja pułkownika? Bo w istocie, pułkownik Kukliński musiał zdawać sobie
sprawę, że może to być jednocześnie donos
na siebie, jeśli ta informacja
zostanie w jakikolwiek sposób ujawniona. I tak się w istocie
stało! Presja była więc jednoznaczna,
nie miał wyboru, musiał wiadomość przekazać. Takiej interpretacji tego aktu autor niniejszego nie znalazł w
wypowiedziach zainteresowanych.
Jan Paweł II musiał
być tą informacja bardzo skonfundowany, może przerażony? Zapewne cierpiał i bał
się rozwoju wypadków. Nie mógł jej ujawniać
w jakikolwiek sposób "Solidarności", co oczywiste, z przyczyn podanych wyżej. Informację otrzymał od
przedstawiciela prezydenta Cartera zapewne bez świadków, bo zarówno
papież, jak i CIA zdawali sobie sprawę,
że Jan Paweł II ma w otoczeniu "obserwatorów" .
Podejrzewa się dzisiaj, kto to był?
Informacja pułkownika dotarła do Jaruzelskiego via Watykan. Czyżby Jan Paweł był niedyskretny, czy
może dokonano włamania do
dokumentu? Autor wyrażą inna wersję.
Jeśli w Polsce ma dojść do jakiejś tragedii, do konfrontacji -
wiadomość może przecież przeniknąć
do "Solidarności" inną droga - lub może do interwencji Paktu,
to już lepiej niech ten stan wojenny ma miejsce i to jak najwcześniej. Bo ze
wszystkich rozwiązań to było najwłaściwsze, mimo że tragiczne, a wielu,
większość je potępia. I Jan Paweł II
zgodził się na niedyskrecję?! Nie mógł przewidzieć konsekwencji tej niedyskrecji dla pułkownika, bo i nie wiedział przecież,
od kogo pochodzi informacja o stanie
wojennym. Cokolwiek o tym sądzimy, wypowiedź Michaiła Gorbaczow jak gdyby to
potwierdza. I takie stanowisko Jego Świętobliwości , w istocie, byłoby uzasadnione.
Osobnym zagadnieniem
jest analiza rzeczywistego zagrożenia wojennego ze strony Związku Radzieckiego
w latach zimnej wojny. Decyzje strategicznych zamierzeń Sowietów, łącznie ze
ewentualnym atakiem atomowym i inwazją
na Zachód, zakrawają na niewiarygodność.
Podobne wątpliwości można mieć w
odniesieniu do zamierzeń NATO. Przerażające jest jednak to, że z jakiejkolwiek
strony nastąpi pierwsze uderzenia, niezależnie od motywów, pierwszą ofiarą
będzie Polska . Aczkolwiek plany strategiczne, przekazywane przez
pułkownika Kuklińskiego do NATO wskazują
na rzeczywiste zamiary ataku, a informacje NATO
przewidują kontruderzenie, to tak
naprawdę były to, według piszącego te
słowa , "gry wojenne" , napinanie muskułów i
naciski polityczne na przeciwnika dwóch współzawodników do panowania nad
światem. Rozbudowa potencjałów następowała jako infantylne zabiegi, które można
porównać do współzawodnictwa dwóch zazdrośników. Nikt o zdrowych zmysłach,
nawet najbardziej zideologizowany przywódca, nie mógł chcieć rozszerzać "socjalizmu" drogą zniszczenia świata atakiem atomowym. Mógł to uczynić rzeczywisty szaleniec i to
było groźne. Tacy szaleńcy funkcjonują obecnie w świecie? Jeśli ta groźba minęła, to z udziałem
pułkownika Kuklińskiego. A kluczową
informacją była ta o rozmieszczeniu
ośrodków dowodzenia Paktu Warszawskiego. Inne informacje były ważne, ale zapewne mniej przydatne dla
wymuszenia przez Stany Zjednoczone zakończenia zimnej wojny. Dla zmasowanej
przez NATO riposty atomowej nie miało znaczenia rozmieszczenia poszczególnych
jednostek wroga i dróg jego ataku. Jedno przeciwuderzenie załatwiało wszystko. Przede wszystkim Polskę.
Ani jedna, ani druga strona nie pałała do nas miłością.
Jest jeszcze inna
strona zimnej wojny i kontynuowanych
przez NATO zbrojeń. Dla Stanów Zjednoczonych zbrojenia ,włącznie z
atomowymi, przy wysokiej sprawności kapitału i pracy w ustroju typu
konkurencyjno-nadmiarowego, popularnie zwanego kapitalizmem, są czynnikiem
stabilizującym ekonomikę i podnoszącym "stopę życiową" społeczeństwa.
Dla Związku Radzieckiego zbrojenia, przy niskiej sprawności kapitału i
pracy w ustroju
"socjalistycznym", są
czynnikiem pogłębiającego się kryzysu, recesji i narastanie biedy. Ustrój ten nie
wytrzymał ciężaru zbrojeń, co
zobaczyliśmy na historycznym obrazku.
Pułkownik
Kukliński ma swój udział w tym dziele.
UP72156
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz