Zamach Z a m a c h
Po katastrofie w Smoleńsku powstała w środowisku
ś. p. prezydenta Lecha Kaczyńskiego koncepcja zamachu na jego osobę i jego
zaplecze polityczne. Oskarżyciele uparcie szukają dowodów materialnych,
prawnych i "naukowych", które wskazywałyby na taką możliwość. Nie
wskazują jednak konkretnych sprawców, uciekając się do insynuacji, co jest prawnym oraz moralnym ,
mówiąc delikatnie, wykroczeniem. Ustalenie przyczyn
katastrofy należy do czynników prawnych, a nie politycznych, tak więc
katastrofa smoleńska stała się elementem brudnej rozgrywki politycznej,
podobnie jak zresztą i dodatkowa wizyta prezydenta Kaczyńskiego w Katyniu po uroczystościach z
udziałem obu premierów. Była to próba wykorzystania naszych Świętych
Grobów do bieżącej walki politycznej ,
co nie jest chwalebne. Katastrofa była niewątpliwie wynikiem nałożenie się
wielu błędów, może drobnych, lecz złożone razem , stały się błędom
katastrofalnym. Przeraża, jak wielu
obywateli jest przekonanych tezie o zamachu, w tym wielu ludzi związanych z nauką i oni
przedkładają szereg mało przekonujących,
czy wręcz absurdalnych "dowodów" zamachu. Dowodzi to, jak
wielka cześć społeczeństwa pozbawiona jest elementu racjonalnego
myślenia, a swoje opinie opiera na emocjach lub fobiach. Źle to świadczy o
umysłowości dużej części Polaków oraz dyskwalifikuje nasze społeczeństwo w oczach
obcych.
Celem tej wypowiedzi
jest próba ustalenia ewentualnych sprawców "zamachu" gdyby on
istotnie miał miejsce. Pod uwagę biorę takie zespoły, którym można przypisać
motywacje takiego zamachu. Do takich sprawców
można zaliczyć elementy po stronie rządowej rosyjskiej tylko, po stronie
rządowej polskiej tylko, po stronie polsko- rosyjskiej, po stronie
przypadkowego zamachowca o zachwianej psychice, czego dowodów, że tacy są,
doznaliśmy w ostatnich w miesiącach i dniach. Wreszcie sprawców należy szukać w
środowisku oraz otoczeniu samego prezydenta, a więc wśród ludzi, których cechowała
motywacja, by prezydenta usunąć.
Nadarzyła się okazja, by usunąć nie tylko jego, lecz i całe jego zaplecze
polityczne. Próbuję poszukać i
ocenić taką motywację u wymienionych czynników.
Przede wszystkim
należy ustalić okoliczności i przebieg zaplanowanego zamachu. Zamachowiec, czy
zamachowcy nie mogli przewidzieć okoliczności
lotu. Ani błędów pilotów ani załogi
lotniska, stanu maszyny i lotniska,
warunków pogodowych, topografii terenu oraz wielu innych okoliczności. Według
ich zbrodniczego rozumowania wybuch powinien był nastąpić w powietrzu podczas lotu lub podczas
lądowania na pasie lądowania. Jest wręcz niemożliwe, by zamachowcy byli aż tak
przewidujący i genialni, by zgrali wszystkie elementy w taki sposób, by zamach wyglądał na wypadek, który obecnie
interpretuje się jako zamach. Jeśli tak, to ich scenariusz był nader
niedoskonały. Prawdziwy kamuflaż nie pozostawiał by cienia wątpliwości , co do
wypadku. I wytrawni zamachowcy taki kamuflaż byli zdolni wypracować. Już ta
myśl nasuwa przypuszczenie, że nie mógł to być zamach, bo musiałby mieć przebieg
jednoznaczny, lub tak byłby zorganizowany, by nie stwarzać wątpliwości,
co do wypadku.
1Załóżmy zatem, że zamachy dokonali Rosjanie. W całym naszym rozważaniu bierzemy pod uwagę zamach jawny. Jaka mogła być motywacja po stronie Rosjan dokonania takiego zamachu? Zemsta na prezydencie za jego rusofobię? Za jego politykę kaukaską i wschodnią? Motywacja zbyt mierna, by narażać wielkie mocarstwa na utratę międzynarodowego prestiżu, na którym Rosji tak zależy. Wybuch w powietrzu lub na lotnisku wskazywałby niedwuznacznie sprawcę. Konsekwencje dyplomatyczne, polityczne, historyczne, gospodarcze i wszelkie inne byłyby nie do odwrócenia. Takiej ewentualności przypisujemy punktację w granicach 5/100. Chyba, że po stronie rosyjskiej działał szaleniec. Ten jednak nie miał żadnych szans podłożenia jakiegokolwiek ładunku w samolocie oraz naciśnięcia guzika w odpowiednim momencie.
2.
Sprawcami zamachu jest polska strona rządowa. Jaka mogła tu zadziałać motywacja? Nienawiść do prezydenta? Zemsta za przegrane prezydenckie wybory przez Tuska? Osłabienie polityczne PIS-u? Zemsta za konflikty (w istocie towarzyskie) na arenie międzynarodowej? Brak zgody politycznej w polityce wewnętrznej? Motywacje zbyt nikłe, by wysocy przedstawiciele rządu zlecali służbom specjalnym zamach. Wybuch, gdyby miał nastąpić w powietrzu, czy na lotnisku natychmiast wskazał by sprawców, po wykluczeniu strony rosyjskiej. Znalezienie ewidentne dowodów zamachu skończyło by się klęską polityczna i kryminalną rządzących. Który z nich ważyłby się położyć na szali swoją karierę życiową, dla tak niskich pobudek? Teza wręcz absurdalna. Jednak, czy z drugiej strony znalazłyby się służby gotowe wykonać takie zlecenie? Natomiast czy informacja o takich przygotowaniach nie wyciekłaby natychmiast na forum publiczne, jak to się przecież dzieje zwykle u nas powszechnie? I to w dodatku taka informacja? Przeciwnicy polityczni mieli by okazje do istnego szaleństwa informatycznego Nic się takiego nie stało, co dyskwalifikuje taką ewentualność zamachu tego typu, oraz dyskwalifikowałoby ośrodki wrogie rządowi pod względem skuteczności informatycznym. Punktacja co do prawdopodobieństwa 5/100
3
Zamachu dokonały służby specjalne polsko-rosyjskie bez zgody czynników rządowych na własny rachunek. Taka ewentualność mogłaby zajść, lecz wymagałaby wcześniejszych, tak zresztą jak i każdy inny scenariusz, rozległych przygotowań. Natomiast po ogłoszeniu informacji o wizycie, ktoś musiałby podjąć decyzję o zamachu po stronie polskiej lub rosyjskiej. Należałoby zebrać zespół przygotowawczy, składający się z obu stron, dokonać podziały ról, zebrać szczegółowy wywiad o okolicznościach wizyty, znaleźć pewny sposób na umieszczenie kilku ładunków w samolocie, pewnie przy współudziale obsługi lotniska, także ustalić czas wizyty, łącznie ze spóźnieniem prezydenta!! co wskazuje na udział w zamachu bezpośredniej, naziemnej obsługi lotu. Bomba musiała wiedzieć, kiedy odpalić. Potrzebna była koordynacja informatyczna zamachowców nie inaczej jak drogą radiową lub telefoniczną, by nacisnąć guzik w odpowiednim momencie. Być może miał zadziałać automat, lecz i tu także potrzebna była koordynacja wielu elementów, łącznie z przewidywaną zmianą kursu oraz uderzeniem w brzozę, co mogło lub miało spowodować wybuch. Motywacją do takiego lub podobnego scenariusza mogła być chęć przypodobania się obu rządzącym ekipom, co mało prawdopodobne, chęć likwidacji narastających rozbieżności polsko-rosyjskich, co też jest zbyt nikłym motywem, co więcej, zamach mógł wszystkie te relacje wybitnie pogorszyć, na czym obu stronom nie mogło zależeć. Jedyny motywem mgła być chęć zaszkodzenia obu ekipom przez zatwardziałe i nienawistne elementy starego układu, nie mające szans na udział we władzy i chcące chociaż zaszkodzić, bez uzyskania jakichkolwiek korzyści, a więc wywołać zamach na zasadzie terroru, bez jakiejkolwiek racjonalnej motywacji. Teza ta jest raczej karkołomna i utopijna. W skali punktowej najeżało by jej dać mimo to 10/100.
4
Bomba została podłożona podczas remontu maszyny w Rosji na wszelki wypadek. Remont odbył się przed kilku laty. Zamachowiec nie mógł przewidzieć, do jakich celów zostanie użyty pojazd. Musiałby śledzić zachowanie się prezydenta i jego otoczenia, mając doskonały wywiad, a bomba musiałby podlegać wybuchowi na przycisk radiowy. Zamachowiec musiałby znać wszystkie parametry wyprawy, a więc pozostawać z kontakcie z jakimiś współpracownikami. I to pracownikiem kancelarii prezydenta, z tym, że współpracownik musiał uniknąć zaliczenia go do ekipy wyjazdowej. W odpowiednim momencie dał cynk, natomiast zamachowiec nacisnął wtedy guzik i nastąpił wybuch. Prawdopodobieństwo niewykluczone. Wskazuje na to wybuch w nieodpowiednim momencie, informator nie mógł znać trasy samolotu. Prawdopodobieństwo raczej karkołomne, punktacja 5/100.
5
"Hic faecit cui prodest" . Jeśli miał to być zamach, to miał komuś przynieść korzyść. Zapewne w otoczeniu prezydenta była osoba lub osoby, raczej osoba, która wyróżnia się swoim charakterem, swoją niehamowana ambicją, potrzebą dominacji, odegrania wybitnej roli politycznej, pewnie w przyszłości zostania prezydentem. Takie osobowości znane są w historii gotowe dokonać wszystkiego, by dopiąć swoich celów i zaspokoić swoje ambicje. Kadencja prezydenta i ewentualna przyszła jego kadencja, potem może dwie kadencje brata prezydenta, odkładały te chorobliwe marzenia na daleką przyszłość, lub w ogóle niweczyły. Władza to narkotyk nie odwykowy. Kandydaci na władzę idą do celu po przysłowiowych trupach i nie są zdolni odejść ze stanowisk w odpowiednim czasie. Współczesnych przykładów dostarcza nam bieżąca historia. Nawet demokracja nie jest w stanie ukrócić tych procedur.
W otoczeniu pana
prezydenta są takie osoby. Zatem likwidacja prezydenta i jego otoczenia,
usuwała nie tylko jego samego, lecz i jego zaplecze polityczne. Idealne
wydarzenie by dokonać skoku na przyszłą
władzę. Po eliminacji starej ekipy w
zamachu, drogą kolejnej walki politycznej wokół zamachu , buduje się na kanwie
dowodów nową ekipę polityczną,
która przyklaskuje znalezionym elementom wybuchu, jeśli był to
wybuch, liczący na włączenie w orbitę
nowego "dworu prezydenckiego".
Dlatego tak wielu miernych profesorów angażuje się w walkę o uznanie
wypadku za zamach. Agresywna propaganda zamachu zjednuje nieracjonalne elementy
społeczeństwa, jako przyszłe mięso wyborcze. Materialny interes duchowieństwa idzie w sukurs tej propagandzie, bo
zwycięstwo popieranej formacji zaowocuje
dotacjami. Osobie ze ścisłego środowiska prezydenta było najłatwiej wnieść bombę, lub umieścić ja
tam wcześnie na wszelki wypadek. Detonator mógł się znajdować nawet w telefonie
członka wyprawy. Wystarczył jakiś telefon do tej osoby, by uruchomić sygnał, który spowodować detonację. Czy sprawdzono wszystkie bilingi wszystkich
uczestników wyprawy, oraz czy nie należało by dokonać prób takiej operacji z
odkrytym sygnałami?. Jest to zapewne nie łatwe, ale potrzebne i możliwe. Jeżeli
po próbnym sygnale wybuchnie kolejna bomba, to
namacalny dowód na zamach.
Kto jest tym
osobnikiem, czy tymi osobnikami , kórz mogli sprokurować zamach. To ci, którzy stali najbliżej prezydenta i
znali wszelkie tajniki organizowanej
wyprawy. Ta wyprawa spadła im z nieba, jest darem diabła, który wykorzystują po
mistrzowsku . Jeśli zatem był to zamach, to jego źródła znajdują się w
bezpośrednim otoczeniu s. p. pana Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. W kolejnych
wyborach prezydenckich dowiemy się, kto to był. Był to ten, który zechce
zastąpić obecnego prezydenta, jeżeli nie wystartuje prezes Kaczyński, a nie
wystartuje. Tyle tylko, że ten nie zdaje
sobie sprawy z intrygi otoczenia, ulegając święcie sugestiom. Tej wersji
zamachy należy przypisać punktację co najmie 75/100.
Zamachu oczywiście
nie było. Był to tragiczny wypadek i należy boleć na nim i modlić się, by
drugiego nie było. Przyczyną jest, jak to w innym miejscu autor napisał, nasza
polska niefrasobliwości. Ten tragizm zostaje wykorzystywany właśnie w sposób
zamachowy, dzieląc społeczeństwo na kolejnych przeciwników, czy wręcz wrogów.
Powtarza się sytuacja, jaka zachodziła w pierwszych latach powojennych, tyle, że w innej wersji.
Toczy się zimna wojna domowa, która może się przekształcić w gorącą. Zaczyna
ona mieć też cechy wojny religijnej. Należy mieć żal do lewicy, jeśli w Polsce
taka jest, że wdaje się w nieprzystojne
utarczki, zamiast sygnalizować
Rzymowi o stanie polskiego duchowieństwa (nie kościoła, bo to nie to
samo), który swoją postawą "polityczną" pracuje na swoją zatratę.
Niech czytelnik sam
znajdzie sprawców zamachu.
UP73156
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz