P o
c z ę c i e
Glob ziemski
gorączkuje. Zaraził się, jak każdy inny żywy organizm. Poci się, a pot ten
potem kapie na kontynenty i zalewa
siedziby. Glob ziemski zaraził się ludzkością. Ludzkość to dla niego zarazki,
bakterie. Gdy kolonia tych zarazków namnoży się dostatecznie, zabije kulę
ziemską. Zabije razem z cała resztą
przyrody. Nie trzeba aż czekać miliardy lat na wypalenie się słońca. Śmierć
może nastąpić niedługo, jest bliska. Nadejdzie za sto,
dwieście lat lub prędzej. Jest tylko jedno lekarstwo. Zahamować rozwój ludzkiej
kolonii bakteryjnej do rozsądnych rozmiarów, tak jak to postulował Klub
Rzymski. To nie jest jednak możliwe. Zatrzymanie rozrodczości ludzkiej do
stabilnych rozmiarów, to jednoczesne przyszłe, szybkie wymieranie, poprzedzone
zestarzeniem się społeczeństw, a potem schyłek. A więc przyrost jest potrzebny,
jako odmładzanie się społeczeństw. A to oznacza jednak przyrost. Chińczycy
stosują drastyczne metody. Nie mają wyboru.
Ludy kolorowe,
Latynosi, Arabowie nie dysponują polityką populacyjną. Europejczycy zaś, wraz z
nami, Polakami, wymierają. Za lat stu
powtórzy się wędrówka ludów. Dojdzie do najazdu na Europę ludów południowych.
Tak, jak to było w późnej starożytności. Dla całego świata potrzebna jest zatem
polityka populacyjna. Dla tamtych ograniczenie rozrodczości, dla nas polityka
prokreacyjna.
Regulację
nazywa się "świadomym macierzyństwem". Określenie trafne. Można czynić to
wieloma metodami. Pewne metody są etycznie nie do przyjęcia. Mianowicie
te, które niszą już zapłodniona komórkę jajową (lub płód). Do dyspozycji
pozostają dwie akceptowalne. Regulacja naturalna zgodna z cyklem płodności,
oraz regulacja hormonalna. Ta pierwsza wymaga dyscypliny i na szeroką skalę nie
znajduje zastosowania. Obciążona jest
zresztą swoistą nieetycznością. Bo oto do "dyspozycji" jest komórka
jajowa, do dyspozycji jest plemnik, jest mąż i żona, może dojść do poczęcia,
lecz my wiemy jak postąpić, w pewnych dniach cyklu miesięcznego powstrzymać się
od kontaktu seksualnego i w ten sposób odebrać "szansę" poczęcia.
Można takie postępowanie nazwać swoistym " cwaniactwem". Wiemy jak i
nie dopuścimy… W ten sposób postępując, można nie dać życia żadnemu potomstwu w
ciągu całego okresy płodnego małżonki. Metoda ta obciążona jest zatem etycznym
błędem. Budzi pewne zdziwienie zaakceptowanie jej przez teologów
chrześcijańskich. Metoda nie do końca została przemyślana? Wobec nie
akceptowania innych metod przez Urząd Nauczycielski Kościoła, żadna z metod nie
powinna obowiązywać. Rozrodczość należałoby zatem pozostawić swojemu losowi
naturalnemu. Wtedy stanie się powszechne w bardziej cywilizowanych społeczeństwach
to, dzieje się u ludów południowych, jeśli nie zastosujemy masowego usuwania
ciąży metodami mechanicznymi, nastąpi i tu eksplozja demograficzna.
"Infekcja" naszej Ziemi zarazkiem ludzkości nastąpi coraz
gwałtowniej, aż do obumarcia "organizmu".
Jeżeli naturalna
regulacja urodzin jest nieetyczna i nie jest stosowana na masowa skalę i
zapewne nigdy nie będzie, szczególnie w społeczeństwach o niższej oświacie
sanitarnej, należy poddać ocenie etycznej i polecić stosownie łatwiejszej
metody, pod warunkiem jej nie aborcyjności. Taką metodą jest na pewno pewien
rodzaj hormonalnej tabletki antykoncepcyjnej, która swoim działaniem zapobiega
ciąży, lecz bez odbierania szansy poczęcia w odpowiednim czasie. Tabletki o
składzie uszkadzającym już zapłodniona komórkę w naszym rozumieniu nie
podlegają zatem tej analizie.
Oto krótkie
uzasadnienie. Zastosowanie tabletki antykoncepcyjne dwuskładnikowej hamuje
dojrzewanie pęcherzyka Graffa w jajniku i powstanie komórki jajowej. Organizm
kobiety znajduje się w stanie, który nazwać można "ciążą chemiczną"
lub może "hormonalną". Proces powstania komórek jajowych w organizmie
kobiety zostaje odłożony na późniejszy okres, kiedy stosowanie tabletek zostaje
zaniechany. W ten sposób nie odbiera się szansy kolejnego poczęcia, jak w
metodzie naturalnej. To poczęcie zostaje odłożone na późniejszy okres. I w tej
metodzie można uniknąć ciąży na stałe, choć
uważa się, że ciąża może zaistnieć w 5 % ( wskaźnik Pearla). Metoda ta
zatem nie jest obciążona wątpliwością etyczną. Nie odbiera szansy zapłodnienia
już ukształtowanej komórce jajowej, bo jej nie ma, a więc nie odbiera i szansy poczęcia. Wydaje się, że etycy i
teolodzy mogliby zastanowić się nad przedłożoną tu argumentacją. Rozpropagowanie
i nauczenie małżonków tej metody i rozpowszechnienie tej metody w t. z. trzecim
świecie, cechującym się eksplozją demograficzną, a jednocześnie objętym
wojnami, ubóstwem, na wielu obszarach głodem, pozwoliłoby ograniczyć przyrost
naturalny do rozsądnych rozmiarów. Rola wszystkich związków religijnych, które
musiałyby zająć wspólne, pozytywne decyzje w tej kwestii, jest nieocenione.
Drugą poważną
przypadłością życia rodzinnego jest niepłodność kobiety. Wiele przyczyn tej
przypadłości udaje się leczyć. Są jednak przypadki nieuleczalne tradycyjnymi
metodami. Przed wielu laty opracowano metody zapłodnienie "in vitro".
Po raz pierwszy uzyskano ciążę tą metodą w 1978 roku w Anglii. Była wynikiem
samoistnego cyklu. W 1980 roku opracowano metodę pobudzania jajnika do
produkcji wielu komórek z pomocą stymulacji hormonalnej. W wyniku dalszego
postępu zapłodnienie następuje poprzez wprowadzenie pojedynczego plemnika do
komórki jajowej. Dokonuje się kilku aktów zapłodnienia, a do macicy wprowadza
się 2-3 zapłodnione oocyty. Pozostałe przechowuje się w zamrażarce do
ewentualnego użycia w razie niepowodzenia pierwszej próby. W opracowaniu jest
metoda przechowywania zamrożonych, niezapłodnionych oocytów. Pierwsza ciąża z tej metody
zaistniała w 1999 roku w Bolonii we Włoszech. Stosuje się też metodę
przenoszenie gamet do macicy innej kobiety, od której nie można uzyskać
własnych oocytów. Po raz pierwszy dokonano tego w 1983 roku. Zachodzi tu jednak
niebezpieczeństwo połączenie się w przyszłości w parę nie znającego się, a
urodzonego przez różna matki, rodzeństwa. Metodę "in vitro" opracował dr.
Robert Edwards, za co otrzymał w 2010 roku Nagrodę Nobla. W Polsce po raz pierwszy zastosował ją
prof. dr. hab. Marian Szamatowicz w Białymstoku w 1987 roku ( Ukończył Akademię Medyczną w Warszawie w 1961 roku)
Wokół tej metody
trwa burza medialna w świecie i Polsce i w wielu środowiskach, szczególnie
związanych z kościołem katolickim. Głównym przedmiotem krytyki jest zamrażanie
zarodów i wtórne ich niszczenie, w wypadku ich zbędności. Istotnie, zniszczenie
zapłodnionej komórki jajowej i nie wykorzystanej jej równa się "pierwotnej
aborcji" i musi budzić sprzeciw etyczny. Wady tej metody daje się łatwo
uniknąć i je pominąć.
!. Po uzyskaniu
droga stymulacji kilku oocytów zapłodnić należy tylko tyle, ile potrzeba do
pierwszej próby. Pozostałe należy zamrozić do ewentualnej drugiej próby. Takie
rozwiązanie jest przedmiotem badan. Jeżeli oocyty staną się niepotrzebne,
usunięcie ich można przyrównać do " miesiączki" podczas której
obumarły oocyt jest wydalany. Ten sposób dyspozycji oocytami pozostaje poza
wątpliwościami etycznymi.
2. Innym rozwiązaniem dopuszczonym prawnie może
być dotychczasowy sposób zapłodnienie oocytów w ilości ich pobrania pod
warunkiem podpisania oświadczenie pary rodziców, że w swoim czasie podejmą
decyzję posiadania drugiego dziecka, lub w razie przeszkód, zgodzą się na
adopcje zarodka przez inną parę, która - być może - w tym samym czasie powinna
być już wyznaczona. Takie rozwiązanie odpowiadało by prawnie adopcji urodzonego
już dziecka i nie budziło oporów etycznych. Przeszkodą, którą należało by
rozwiązać prawnie, jest uniknięcie w przyszłości związku między
"rodzeństwem" urodzonym przez dwie różne matki fizyczne.
Podstawowym wymogiem
dopuszczalności prawnej zapłodnienia pozaustrojowego musi być zabezpieczenie
prawa do życia już poczętej gamecie
Dyskusji podlega jeszcze etyczne rozstrzygnięcie pobierania matczynego oraz ojcowskiego składnika przyszłego zarodka. Sposoby te budzą etyczny sprzeciw przedstawicieli duchowieństwa - być może - różnych wyznań. Dyskusję w tej sprawie zacząć należy od przypomnienia prawd zawartych w pismach starożytnych myślicieli, chrześcijańskich, może i innych wyznań.
Dyskusji podlega jeszcze etyczne rozstrzygnięcie pobierania matczynego oraz ojcowskiego składnika przyszłego zarodka. Sposoby te budzą etyczny sprzeciw przedstawicieli duchowieństwa - być może - różnych wyznań. Dyskusję w tej sprawie zacząć należy od przypomnienia prawd zawartych w pismach starożytnych myślicieli, chrześcijańskich, może i innych wyznań.
W pierwszej Księdze
Rodzaju Stwórca poleca: "Czyńcie sobie ziemię poddana". Ziemię z cała jej
zawartością, a więc "czyńcie poddaną sobie" i społeczność ludzką i
pojedynczy organizm ludzki. Aby uczynić sobie "ziemię poddaną"
Stwórca wyposażył człowieka w intelekt. A więc w aparat zdolny do percepcji
zewnętrznych informacji, do ich przetwarzania, do ekspresji własnych informacji
do otoczenia. Tą funkcją obdarzony jest każdy , najprostszy aparat nerwowy
jakiegokolwiek organizmu żywego. Intelekt ludzki obdarzony jest dodatkową
funkcją, bez której uczynienie "ziemi sobie poddanej" nie byłoby
możliwe. Tą funkcją jest tworzenie i akumulacja nowej informacji. Innym
organizmom taka funkcja jest niepotrzebna do istnienia w równowadze ze
środowiskiem. Tę właściwość posiada tylko człowiek i dzięki temu jest w stanie
"czynić ziemie sobie poddaną" i czynić sobie poddany własny organizm,
jako składnik "ziemi".
Człowiek potrafi zatem panować i sterować własnym organizmem, dostarczać
mu dodatkowych przywilejów lub usuwać pojawiające się zagrożenia.
Dzięki temu darowi
Stwórcy człowiek opanował Ziemię aż zanadto i nie wiadomo, czym się to dla
niego samego i dla Ziemi skończy.
Stwórca powiedział
też do pierwszych rodziców: "idźcie i rozmnażajcie się…." a pierwszej
niewieście dał na imię EWA, to jest "dająca życia". Toteż pierwszą
powinnością kobiety jest właśnie dawać życie. To dawanie życia z różnych
przyczyn, przede wszystkim patologicznych, nie zawsze się udaje. Uczeni
obdarzeni intelektem znaleźli na to radę. Tą radą to medycyna. Wiele patologii
rozrodu udało się usunąć i dotąd niepłodne kobiety mają szczęście posiadać
potomstwo. Pozostała jeszcze jedna bariera, której przyczyny nie udaje się
zbadać i usunąć w tradycyjny sposób. Pozostaje więc najnowszy sposób - poczęcie
poza organizmem. Jest to zapewne usuniecie ostatniej przeszkody macierzyństwa,
do którego ma prawo każda niewiasta z polecenia Stwórcy i ostatniej przeszkody
dopełnienia tej misji. Sprzeciw macierzyństwu tak osiągniętemu i dopełnieniu
tej powinności w jedyny jeszcze sposób jest - według piszącego te słowa - po
prostu nieetyczny. Jest niezgodny z intencja Stwórcy, próbą krytyki i
ograniczania przez jednych daru intelektualnego, osiągniętego przez innych, a
także dodatkową dyskryminacją prawną i religijną rodzin, dotkniętych
dyskryminacją biologiczna i społeczną.
W Ewangelii św.
Mateusza czytamy słowa wypowiedziane do św. Piotra:
" I tobie dam
klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie
rozwiązane w niebie".
Autor nie wie, jak
do sprawy poczęcia pozaustrojowego odnoszą się inne odłamy chrześcijaństwa.
Sprzeciw Urzędu Nauczycielskiego Kościoła Katolickiego dotyczący
niszczenia życia poczętego, w tym i poczętego życia
poza ustrojowo, jest poza dyskusją. Natomiast niezgoda na leczenie bezpłodności
w sposób pomijający usuwanie już
zapłodnionych oocytów nie powinna mieć miejsca. Natomiast zastrzeżenia co do sposobu
nienaturalnego pobrania składników pozaustrojowego poczęcia? Ważność
macierzyństwa, możliwość jego spełnienia, jako obowiązkowej powinności żony i
małżonków, mogłaby uruchomić w umysłach katolickich oponentów przesłanie
Chrystusa do Piotra. To przesłanie jest niezwykle przewidujące i pozwala na
prawidłowe i zgodne z etyką rozwiązanie także i tej kategorii ludzkich
dramatów.
W składzie takiego
rozwiązania jest akceptacja etyczna sposobu pobierania składników poczęcia,
którego nie uzyska się w inny sposób. Słowa Chrystusa otwierają drogę do
akceptacji przez organ nauczycielski wyznań chrześcijańskich nienaturalnych
rozwiązań, jeśli prowadzą one do spełnienia naturalnych powinności człowieka.
Słowa te nie mają
być pouczaniem, czy ingerencja profana w dziedzinę zawarowaną dla wybranych,
lecz niech będą głosem w dyskusji, która jest nieunikniona i poddaniem pod
rozwagę takiego sposobu myślenia wszystkim zainteresowanym.
Ps. Jest jeszcze inny aspekt metody "kalendarzyka małżeńskiego". Mamy więc biologicznej gotowości do "poczęcia" . Może nastąpić połączenie plemnika z komórka jajową, może zdarzyć się "poczęcie" .Wraz z poczęciem, to znaczy połączeniem się dwóch garniturów chromosomalnych, matczynego i ojcowskiego, w zygocie pojawia się "dusza". W nauce chrześcijańskiej nie określono w sposób wyraźny, kiedy w istocie ludzkiej pojawia się dusza. Czy wraz z poczęciem, czy w okresie płodowym, czy podczas narodzenia?. Problem teologiczny i filozoficzny. Jeśli dusza pojawia się wraz a poczęciem, to tak, jakby została wtedy przez Stwórcę przydana osobie ludzkiej. A być może jest to dusza, przebywająca w świecie pozamaterialnym w momencie poczęcie, a w akcie tym zostaje przez Stwórcę wprowadzona do zarodka? Jeśli natomiast dusza kształtuje się w osobie ludzkiej dopiero po poczęciu, to też jako akt stworzenia. Jakkolwiek jest, stosując "kalendarzyk małżeński", zapobiegamy aktowi stworzenia, lub wcielenia przez Stwórcę do osoby ludzkiej duszy nieśmiertelnej. Ten aspekt teologów, zalecając , jako jedyny, godziwy sposób unikania poczęcia, podlega dyskusji i w istocie jest nieetyczny. Tych wątpliwości nie ma, gdy w ciele kobiety brak jest komórki jajowej, której pojawienie się zostało "odłożone".
Na koniec rozumowanie można poprzeć analizą "zwiastowania". Wszak Chrystus, jako Syn Boży "zrodzony, a nie stworzony", współistniał ze Stwórcą, a w momencie "zwiastowania" uległ wcieleniu w ciało Marii. Załóżmy, że Maria nie czuje się godna porodzić Zbawiciela i odpowiada aniołowi Gabrielowy: "Ota ja służebnica Pańska, nie zasługuję na to wyróżnienie, niechże Stwórca znajdzie inną niewiastę, godniejszą tego zaszczytu". Stwórca wybrał osobę i czas "Wcielenia" Chrystusa, a wybrana odmawia! Ta odmowa ma wszelkie znamiona odmowy poczęcia, jaka następuje podczas posługiwania się przez małżonków "kalendarzykiem". Tę osobliwą myśl poddaje autor pod rozwagę i małżonkom i etykom wszystkich odmian.
Ps. Jest jeszcze inny aspekt metody "kalendarzyka małżeńskiego". Mamy więc biologicznej gotowości do "poczęcia" . Może nastąpić połączenie plemnika z komórka jajową, może zdarzyć się "poczęcie" .Wraz z poczęciem, to znaczy połączeniem się dwóch garniturów chromosomalnych, matczynego i ojcowskiego, w zygocie pojawia się "dusza". W nauce chrześcijańskiej nie określono w sposób wyraźny, kiedy w istocie ludzkiej pojawia się dusza. Czy wraz z poczęciem, czy w okresie płodowym, czy podczas narodzenia?. Problem teologiczny i filozoficzny. Jeśli dusza pojawia się wraz a poczęciem, to tak, jakby została wtedy przez Stwórcę przydana osobie ludzkiej. A być może jest to dusza, przebywająca w świecie pozamaterialnym w momencie poczęcie, a w akcie tym zostaje przez Stwórcę wprowadzona do zarodka? Jeśli natomiast dusza kształtuje się w osobie ludzkiej dopiero po poczęciu, to też jako akt stworzenia. Jakkolwiek jest, stosując "kalendarzyk małżeński", zapobiegamy aktowi stworzenia, lub wcielenia przez Stwórcę do osoby ludzkiej duszy nieśmiertelnej. Ten aspekt teologów, zalecając , jako jedyny, godziwy sposób unikania poczęcia, podlega dyskusji i w istocie jest nieetyczny. Tych wątpliwości nie ma, gdy w ciele kobiety brak jest komórki jajowej, której pojawienie się zostało "odłożone".
Na koniec rozumowanie można poprzeć analizą "zwiastowania". Wszak Chrystus, jako Syn Boży "zrodzony, a nie stworzony", współistniał ze Stwórcą, a w momencie "zwiastowania" uległ wcieleniu w ciało Marii. Załóżmy, że Maria nie czuje się godna porodzić Zbawiciela i odpowiada aniołowi Gabrielowy: "Ota ja służebnica Pańska, nie zasługuję na to wyróżnienie, niechże Stwórca znajdzie inną niewiastę, godniejszą tego zaszczytu". Stwórca wybrał osobę i czas "Wcielenia" Chrystusa, a wybrana odmawia! Ta odmowa ma wszelkie znamiona odmowy poczęcia, jaka następuje podczas posługiwania się przez małżonków "kalendarzykiem". Tę osobliwą myśl poddaje autor pod rozwagę i małżonkom i etykom wszystkich odmian.
Interesująca dychotomia - ludzkość jako zaraza i poglądy chrześcijańskie.
OdpowiedzUsuńLudzkość jako zaraza! Cała przyroda, włącznie z ludzkością, podlega tym samy prawom.Każdy gatunek ma wpisaną dążność do opanowania nieograniczonej przestrzeni życiowej. Przeszkadza mu w tym konkurencja innych gatunków. Wytwarza się równowaga. Jedynie gatunek ludzki, ze swoim intelektem, wyłamał się z tej reguły. W skali czasu istnienia Ziemi, ten proces ma wszelkie znamiona i podobieństwo do "infekcji". Porównanie to użyto, by w sposób dosadny uwypuklić zagrożenia. Wzadnym innym celu. .
UsuńZ doniesień prasy wiadomo, że adopcja zapłodnionej gamety już ma miejsce. I to jest etyczne rozwiązanie. Skoro adoptuje się dziecko, to czemu nie adoptować zarodka?
OdpowiedzUsuń